piątek, 31 stycznia 2014

Rekord VEVO!!!

PRZECZYTAJCIE TO!:

Dzisiaj o 17:00 wychodzi teledysk do Midnight Memories.

"POBIJAMY REKORD VEVO!"

- WYLOGUJ SIĘ z konta na YouTube (jeśli tego nie zrobisz, to będzie tak jakbyś obejrzał/obejrzała teledysk nawet 100 razy, a i tak się naliczy tylko raz!)
- Musisz obejrzeć co najmniej 70% filmu bez zatrzymywania i przewijania (teledysk będzie miał ok. 4 min, więc po 3 min można odświeżyć)
- Odświeżaj stronę (nie klikaj replay)

Otwierając kilka kart:

Godzina = 60 minut
1 wyświetlenie = ok. 3 minut
1 karta w ciągu godziny odświeżanie co ok. 3 minuty = 20 wyświetleń
6 kart w ciągu godziny odświeżanie co ok. 3 minuty = 120 wyświetleń

Otwierajcie jak najwięcej kart!

Rekord to: 19.3 mln wyświetleń

Uda nam się ! Zrobimy to dla naszych idoli !


Z góry dziękujemy za bicie z nami rekordu i czytanie naszego bloga.
Dona & Nat :D

wtorek, 21 stycznia 2014

Part 10

          Nina zadała im kilka pytań, wiem że chce ich i mnie lepiej poznać, to dla niej takie dziwne. Dla niej ciągle jesteśmy sławnym zespołem, ale w końcu zrozumie że pomimo wielkiej sławy i ogromnych pieniędzy pozostajemy sobą.
- Wiesz Nina – zaczęła Perrie.

*oczami Pezz

         Matko, ta dziewczyna jest śliczna. Idealna dla Louisa, jestem jego przyjaciółką i bałam się że po ostatniej dziewczynie już nigdy nie będzie szczęśliwy. Bałam się że zacznie zachowywać się jak Harry, dla którego dziewczyny stały się zdobyczami. Każda jest kolejnym trofeum, każdą należy zostawić jak pojawi się kilka plotek. Parę gorących zdjęć, tak Harry zdecydowanie postrzegał dziewczyny jak puchary, medale czy co tam jeszcze. Nie umiał się zaangażować. Ale Louis, pomimo że tak bardzo się sparzył pozostał sobą. Pokochał dziewczynę całym sercem, ale teraz trzeba było nauczyć ją jak żyć w świetle reflektorów. Co zrobić by okrutny świat sławy jej nie zniszczył.
- Wiesz Nina – zaczęłam… - musimy się spotkać i pogadać, zaprzyjaźnić.
- Pezz o co ci chodzi?! – zapytał zirytowany Louis, nie dziwiłam mu się.
- Chcę jej pomóc, za kilka dni wypłyną jakieś wasze zdjęcia teraz jej chyba nie chcesz ukrywać – popatrzyłam na niego, widziałam że zaprzeczył – no właśnie. Ja chcę jej pomóc odnaleźć się w tym świecie. Najlepiej to zrobię zaprzyjaźniając się z nią. Nie sądzisz.
- Ja… Masz rację – powiedział Lou – Nina masz ochotę się spotkać z Pezz?
- T-tak – wyjąkała, ciągle czuła się niepewnie.
- To dobrze, jeśli chcesz zabierz Anę. Skoro i tak wie o Lou.
- Ona wie a ja nie wiedziałam! – zapytała rozzłoszczona.
- Kochanie to nie tak, ona wczoraj znalazła teczkę u swojej cioci. Dziś… Jak została po lekcji przyznała mi się że wie. Powiedziała że mam ci powiedzieć, ale ja wiedziałem że muszę to zrobić. Nie wiedziałem jak. Potem poszliśmy na spacer, ty czułaś się obserwowana. Chciałem zabić Marka że go zauważyłaś.
- Marka? – przerwała Louisowi.
- Ochroniarza – odpowiedział po czym kontynuował – ale zrozumiałem że najwyższy czas byś się dowiedziała. Wtedy w lobby zadałaś tyle pytań a ja nie wiedziałem co na nie odpowiedzieć by nie skłamać, więc kiwałem głową. Potem ta sukienka, wtedy byłem pewny że muszę ci powiedzieć. Pragnę byś miała wszystko czego chcesz a żeby móc to robić musisz znać prawdę – powiedział.
- Lou…
- Już dobrze – położyłam rękę na jej ramieniu – on nie chciał..,
- Wiem, po prostu.
- Wiem Nina, wiem – odparłam i przytuliłam jej głowę do swojej piersi. Pozwoliłam płynąć jej łzą.

*oczami Niny

Matko, on tak długo ukrywał to kim jest, to dlatego mieszkał w takim miejscu. Powoli wszystko zaczynało do mnie docierać. Ale mimo to kim był – kochał mnie. Czuł się ze mną szczęśliwy a to było dla mnie najważniejsze. Poza chłopakiem, teraz już tak naprawdę, zyskałam 4 przyjaciół i nową przyjaciółkę.
- Perrie – zaczęłam nieśmiało – potrzebuje usiąść.
- Jasne, siadaj kochanie – powiedziała i pociągnęła mnie za sobą do kanapy
- Dzięki. Lou, możesz usiąść koło mnie?
- Na pewno? - zapytał zaskoczony.
- Lou!
- Przepraszam, po prostu spodziewałem się że będziesz chciała uciec. Że mnie znienawidzisz a ty to zniosłaś tak spokojnie. Bałem się… Że….
- Że mnie stracisz, wiem Lou. Ale nie straciłeś. Kocham cię niezależnie od tego kim jesteś.

*oczami Louisa

Usiadłem koło niej, po chwili położyła głowę na moich kolanach a ja zacząłem głaskać jej włosy w końcu zasnęła.
- Jaka słodka - zaczęła Pezz
- Stary ona jest dla ciebie idealna nie leci na kasę ani na sławę - Zayn błysnął swoją inteligencja
- Wiem a wiecie kto jest jej ulubieńcem ?!- zacząłem się śmiać
- Ty?!- powiedzieli chórkiem
- Nie Liam, ona traktuje go jak brata.
- Mam pomysł Louis oświadcz się jej - wycedził Hazz
- Ale ona nie jest jeszcze gotowa - szybko zaprzeczyłem.
- Harry uspokój się, oni się znają niecały tydzień.
- Ta, pamiętacie jak ostatnim razem czekał? – Harry przerwał – Sorry stary, nie chciałem rozdrapywać starych ran.
- Nie rozdrapałeś. To może być dziwne, ale czuję że tak miało być… Że miałem poznać Ninę.
- Dzięki Bogu – szepnął Niall
- Oświadczę się jej jak oboje będziemy gotowi…
- Wiem, to było w żarcie – zaczął się tłumaczyć Styles.
- No przecież wiem – klepnąłem go w ramię – Wara od niej.
- Uspokój się, przecież jej nie skrzywdzę - uśmiechnął się loczek.
- Sorry… A właśnie Liam.
- Hmmm…? – zapytał przeżuwając drożdżówkę.
- Mógłbyś dla niej napisać jakąś piosenkę? Choćby jedną zwrotkę?
- Jasne… Poczekaj zaraz coś wymyślimy.
- Nie musi być dziś…
- Wiem, ale może.
- Liam proszę nie dzisiaj. Dobra zmywamy się bo księżniczka już śpi. - powiedziałem biorąc Nine na ręce.
- Dobra to do jutra - powiedział Liam.
- No hej - wyszedłem z budynku posadziłem ją lekko w fotelu. Ruszyliśmy po 30 minutach byliśmy w domu. Wniosłem ją delikatnie do domu ale i tak się obudziła.
- Hej kochanie gdzie reszta ?- powiedziała zaspana.
- Hejka królewno, pewnie jeszcze w SYCO. A my u siebie w domu.
- Yhym, mogę cię o coś prosić ? - zrobiła te swoje słodkie oczka
- No pewnie - odpowiedziałem na jednym wydechu bojąc się że poprosi o coś… Że poprosi bym ją odwiózł do domu, do domu jej mamy i jak na razie jeszcze jej.
- Zrobisz coś do jedzenia a ja się pójdę umyć ? - zapytała swoim anielskim głosem
- Oczywiście.
Gdy Nina poszła się umyć przygotowałem romantyczną kolację ze świecami winem i oczywiście kwiatami.... W końcu wyszła z łazienki, miała na sobie tylko ręcznik. Zerknęła na stół.

Part 9

- Co ty wyprawiasz Mark?! – zawarczałem.
- Pilnuję cię Louis!
- Straszysz moją dziewczynę!
- Trzymałem się najdalej jak mogłem, sorry – warknął przez zaciśnięte zęby.
- Dobra, nieważne. Załatw samochód, za 5 minut wyjdziemy ze sklepu i chce by kierowca zawiózł nas do SYCO – po raz pierwszy zachowałem się jak nadęty pozer, jak gwiazdor. Nie byłem taki, ale teraz byłem zły i zdenerwowany do tego bałem się że stracę Ninę.
- Dobra, za 2 minuty będzie tu Issak – stwierdził wsłuchując się w głos w słuchawce a ja zobaczyłem czarnego FORDA wyjeżdżającego zza rogu. Wszedłem do sklepu, szybko uciszyłem Pamelę i poprosiłem by nie mówiła do mnie panie Tomlinson. Nina wyszła z przymierzali. Wyglądała ślicznie w tej sukience. A ja już widziałem ją u swojego boku za osiem tygodni na gali, miałem nadzieję że mi wybaczy że zrozumie.
- Wyglądasz… Matko… Ty… WOW – powiedziałem.
- Serio? – popatrzyła na mnie a ja wyciągnąłem portfel.
- Co ty robisz?!
- Kupuję tę sukienkę – stwierdziłem spokojnie.
- Ja… Ty nie możesz – powiedziała i zerknęła na cenę.
- Spokojnie.
- Louis kotku to prawie 25 000 funtów! – wykrzyknęła, ekspedientka oniemiała nie wiedziała że Nina nie wie kim jestem.
- Spokojnie – powiedziałem i podałem kartę Pameli, ta przeciągnęła ją przez czytnik a ja wbiłem kod nim Nina zaprotestowała.
Wyszliśmy ze sklepu, Nina była wstrząśnięta.
- Nie wierzę że to zrobiłeś – szepnęła.
- Spokojnie, kochanie a teraz chodź – podałem jej rękę, drugą wskazując samochód.
- Skąd on się tu wziął?
- Za chwile wszystko zrozumiesz, ale obiecaj że nie uciekniesz że wysłuchasz mnie do końca.
- Ja…
- Proszę…
- Louis, nie ucieknę od ciebie. NIGDY!

Zawiozłem Ninę pod budynek SYCO w ciągu dziesięciu minut. Moje serce biło jak szalone.
- Chodźmy – powiedziałem, moje ciało drżało.
- Spokojnie kochanie – powiedziała i pocałowała mnie w policzek. A ja bałem się że to będzie ostatni jej pocałunek złożony na moim policzku. Wprowadziłem Ninę do budynku i skierowałem się w stronę wielkiego salonu. Wiedziałem że właśnie tam będą chłopacy.
- Gdzie jesteśmy?
- Zaraz zrozumiesz – powiedziałem i zmierzwiłem swoje włosy tak że wyglądały jak włosy Louisa Tomlinsona, ściągnąłem soczewki które zmieniły odcień moich oczu… Wziąłem głęboki oddech otworzyłem drzwi, ciągle stojąc za Niną. I wtedy…

*oczami Niny

Louis otworzył drzwi i wtedy ich zobaczyłam.
- Hej Nina – odezwał się Liam, powoli podchodząc do mnie. Byłam oniemiała. Był tu Liam. I Niall. I Zayn. I Harry. I Perrie. I Simon. Brakowało jednego Louisa, wtedy zrozumiałam. Powoli, bardzo powoli odwróciłam się do tyłu i… Poczułam jak nogi się pode mną uginały, to był on Louis. W jego oczach widziałam strach, lęk. On się bał. Ale czego, że go spoliczkuję? W jego oczach zamigotały łzy i po raz drugi dostałam olśnienia „ale obiecaj że nie uciekniesz że wysłuchasz mnie do końca” te słowa brzmiały mi echem w głowie. On się bał stracić mnie. Bał się że odejdę. Że ucieknę. Straciłam kontrolę nad ciałem, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Gdyby nie Liam upadłabym na podłogę. Louis szybko przejął mnie od przyjaciela.
- Nina, kochanie odezwij się. Nina. Powiedz coś kochanie – słyszałam jego głos, ale moje ciało było odrętwiałe. Nie mogłam z siebie nic wydusić – Nina, kochanie, proszę powiedz coś. Cokolwiek – błagał a po jego policzkach pociekły łzy. I jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odzyskałam władzę w rękach i nogach. Stabilniej stanęłam na podłodze a ręką otarłam łzy z jego policzka.
- Nie płacz – wyszeptałam.
- Nie uciekłaś – powiedział.
- A mam uciec? – zapytałam, na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech.
- Nie jesteś zła?
- A powinnam być?
- Nina, nie baw się tak ze mną –powiedział a po jego policzku pociekła kolejna łza.
- Ja się nie bawię. Ja nie wiem jak mam się czuć. Nie wiem – powiedziałam najzupełniej szczerze… Louis chwycił mnie w ramiona i podniósł do góry.
- Kocham cię – powiedział – Kocham! – tym razem już krzyknął.
- Ja… - zawahałam się, wiedziałam że wszyscy wstrzymali oddech, włącznie ze mną – Ja… Ja ciebie też – powiedziałam a powietrze zelżało. Pocałował mnie.
-No i co Louis mówiłem że nie ma co się bać - powiedział Liam
- Czyli wy od samego początku widzieliście ? - odparłam lekko zdziwiona i odsunęłam się na dwa kroki od Lou
- Tak w końcu to nasz brat - stwierdził Hazz
- No tak... Ale czemu mi nie powiedziałeś od razu ?
- Bałem się twojej reakcji przepraszam - pociekła mu pojedyncza łza, podeszłam do niego i złożyłam na ustach soczysty pocałunek

*oczami Louisa



          Udało się, jednak nie było tak źle. Nie uciekła, nie krzyczała teraz wiem że mnie nie kocha za to że jestem Louis Tommo Tomlinson tylko za to jaki jestem, za to że jestem sobą.
To dziwne ale wtedy gdy w łóżku zapytała czy może do mnie mówić Tommo, przestraszyłem się. Nie tego że już wie, ale tego że ona kocha Tommo a nie mnie. Ale to nie prawda, widzę to w jej oczach. Boli ją każda moja łza, każdy mój smutek.
- Lou… Dlaczego jesteś nauczycielem?
- To miała być zabawa, pod koniec roku mieliśmy wam powiedzieć i czekać na reakcję. Ale wtedy zobaczyłem ciebie, moje serce zaczęło… Ono zabiło szybciej a ja poczułem że chcę tylko jednego, że pragnę USZCZĘŚLIWIĆ dziewczynę w kasztanowych włosach, siedzącą w piątym rzędzie w czarnej sukience. Już nic się nie liczyło…
- Poza tobą – skończył za mnie Zayn – a tak w ogóle to cześć – powiedział i podszedł do niej, poczułem ukłucie zazdrości gdy chwycił ją w swoje ramiona.
- Cześść – wybełkotała niepewnie… Po Zaynie podeszli do niej jeszcze Niall i Hazz a na sam koniec Simon.
- Cieszę się że ci w końcu powiedział. Był nie do życia na wywiadzie w środę.
- Eee – potarłem się po karku – nie prawda.
- Prawda – odkrzyknęli chórkiem.
- Nie ważne.

środa, 15 stycznia 2014

Part 8

*oczami Niny
Znowu musiałam go opuścić, nie lubiłam tego uczucia. Wyżerało mnie od środka, tworzyło we mnie pustkę.
 - Tommo…? – z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej przyjaciółki.
- Tak, pozwolił mi tak do siebie mówić. No nie zaprzeczysz że przypomina trochę Tommo.
- Trochę? Nie… Bardzo. Tak – odparła moja przyjaciółka, po czym ruszyłyśmy w stronę szkoły.
Pierwsze lekcje minęły mi spokojnie. Trzecią i czwartą miałam z Tommo na dodatek miały to być zarówno moje jak i jego ostatnie lekcje. Cieszyłam się na samą myśl. Po trzeciej lekcji Ana poprosiła bym wyszła i poczekała na nią przed salą bo musi obgadać z Louisem ważną sprawę. Wiedziałam że chodzi o to by mnie nie skrzywdził.


*oczami Any
- Długo zamierzasz ją okłamywać że ją kochasz? – zapytałam jak tylko drzwi za Niną się zamknęły.
- Słucham – odpowiedział zmieszany Louis.
- Posłuchaj ona nie wie kim jesteś ale ja tak.
- Jak się domyśliłaś?! Czego chcesz?! Nie mów jej! Pieniędzy?! Sławy?! Autografu?!
- Nie Louis, chce bezpieczeństwa mojej przyjaciółki a ty bawisz się jej uczuciami.
- Nie bawię, naprawdę ją kocham. Nie wiem jak jej to powiedzieć! – prawie wykrzyczał.
- Normalanie „Hej Nina, nie byłem z tobą szczery nie kocham cię ale chciałem się tobą pobawić tak naprawdę jestem Louis Tomlinson, tak ten Louis z One Direction” proste prawda – prychnęłam
- Tylko ty się mylisz – powiedział a w oczach zaświeciły mu łzy
- Słucham? – powiedziałam nie dowierzając.
- Ja ją kocham. Oddał bym za nią życie. Nie powiedziałem jej bo nie chce jej stracić, nie chce jej zranić. I nie chce by inni zrobili jej krzywdę! – powiedział a po policzku pociekły mu łzy.
- Ty, ją serio kochasz – nie mogłam uwierzyć w głębię jego uczucia – proszę cię nie zrań jej. Powiedz jej teraz póki nie jest za późno.
- Powiem, ale dajcie mi czas. A tak właściwie to jak się domyśliłaś?
- Domyśliłam – zaśmiałam się – nie domyśliłam się, moja ciocia jest sekretarką pomagałam jej sprzątać w papierach i trafiłam na twoje, zanim mi je wyrwała zobaczyłam dość dużo.
- Nie powiesz jej prawda? – powiedział z takim strachem w oczach.
- Nie, sam to musisz zrobić – stwierdziłam i wyszłam, za plecami usłyszałam tylko DZIĘKUJĘ


*oczami Louisa
Strasznie się wszystko skomplikowało, muszę to szybko wyjaśnić. Daję sobie czas do końca tygodnia…. Nie to za mało. Do końca miesiąca – powiedziałem do siebie po czym szybko się ogarnęłem i przygotowałem na ostatnią lekcję. Umówiłem się z Niną że zgarnę ją zza zakrętu 15 minut po dzwonku kończącym lekcję. Więc teraz czas zacząć tą ostatnią lekcję.


*oczami Niny
Lekcja jak dla mnie ciągnęła się całą wieczność, nie mogłam wysiedzieć. Ciągle zerkałam w stronę Lou a on w moją, dziwie się że nikt tego nie zauważył… Nasze spojrzenia nie były takie normalne były przesycone pożądaniem, pragnieniem, miłością i co najgorsze seksem. Pragnęłam go w każdy możliwy sposób, a tylko w ten go jeszcze nie dostałam. Zrobimy to do końca tygodnia… Nie to może być za szybko. Do końca miesiąca. – powiedziałam sama do siebie. W końcu lekcja zbliżyła się do końca.
- Szanowni państwo, już dzisiaj raczej nic nie zrobimy. Przynieście mi rozwiązane zadania ze stron zapisanych na tablicy na wtorek. W poniedziałek będziecie mieli odwołane zajęcia ponieważ muszę wyjechać. A teraz możecie już iść – powiedział Louis na dziesięć minut przed końcem lekcji. Zdziwiłam się, miało go nie być w poniedziałek? Ale jak to?! Pragnęłam by był, by był ze mną! Poczekałam aż wszyscy opuszczą klasę po czym się do niego powlekłam.
- Nie ma cię w poniedziałek?
- Porozmawiamy o tym w domu – uciął krótko.
- Powiedz mi teraz.
- W domu.
- Teraz.
- Powiem Ci w domu.
- Jak chcesz, ale w takim razie mi nie powiesz bo nie jadę dziś do ciebie! – warknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Nino…
- Nie Louis, okłamujesz mnie albo coś ukrywasz a jesteśmy ze sobą niespełna tydzień! Powiedz mi! – krzyknęłam i przestraszyłam się że ktoś to usłyszał. Ale nasza klasa była jedyną która miała dziś zajęcia ponieważ reszta klas była na sympozjum, które my odhaczyliśmy już w zeszłym roku. Teraz zrozumiałam że on to zrobił specjalnie by jak najszybciej pozbyć się uczniów ze szkoły.
- Muszę jechać do rodziny, moja siostra mnie potrzebuje.
- Nie mogłeś od razu?


*oczami Louisa
Nie, nie mogłem Nino bo Cię okłamałem. Znowu. Buduję nasz związek na kłamstwie to chcesz usłyszeć? Że okłamuję cię od samego początku?! – powiedziałem sam do siebie
- Przepraszam.
- Nic się nie stało – wyszeptała i nachyliła się by złączyć nasze usta w pocałunku. To było niebezpieczne posunięcie zważywszy na to że byliśmy w jej szkole.
- Chodźmy, zakładam że nikogo już nie ma. Jest weekend, uciekli tak szybko jak się dało – chwyciłem jej dłoń, wplotłem swoje palce w jej i opuściłem szkołę. Wsadziłem ją do samochodu. W pobliżu nas nikogo nie było, nikt nas nie widział.
- To było nieodpowiedzialne Louisie! Trzymać mnie za rękę w szkole!
- No właśnie, nieodpowiedzialne. Całować. Mnie. W. Szkole?! – powiedziałem naciskając na każde ze słów.
- Nie podobało ci się – zaśmiała się.
- Podobało i to jest straszne, pragnąłem cię… - urwałem pragnąłem cię wziąć na tamtym biurku dokończyłem w myślach.
- Uprawiać ze mną sex?
- Nino… Ja….
- Ciii… Ja też chciałabym z tobą się przespać. Ale zawsze wyglądało to tak samo, sypiałam z chłopakiem w pierwszym tygodniu a już w drugim nie byliśmy razem – po jej policzku pociekły pojedyncze łzy.
- Nie płacz, zaczekamy jeśli tego chcesz. Mogę na ciebie czekać aż do ślubu Nino – to była poniekąd obietnica że nic, no chyba że jak się dowie to ucieknie, nie zniszczy naszej miłości.
- Czy to były oświadczyny? – zachichotała a ja się zarumieniłem –O boże?! Ty…
- Tak Nino, ja mówiłem poważnie. Pragnę za ciebie wyjść.
- Znamy się dopiero tydzień!?
- Wiem. Dlatego to nie były oświadczyny a obietnica Nino. Obietnica.
Resztę trasy do mojego mieszkania przemilczeliśmy. Gdy stanęłam przed wejściem Nina po raz pierwszy zakosztowała smaku bogactwa, boy podbiegł do nas i odebrał kluczyki by zaparkować. Przypuszczam że nie zdawałam sobie sprawy z tego w jak bardzo prestiżowym miejscu mieszkamy. Widziałem że po tym incydencie zaczęła się wszystkiemu przyglądać z wielką uwagą, całemu lobby i windzie. Uświadomiłem sobie że za chwilę zacznie się lawina pytań a ja albo będę musiał kłamać albo powiedzieć jej prawdę.
- To marmur? – zapytała gdy mijaliśmy stoisko konsjerża, przytaknąłem – A te sofy są od projektanta? – tego nie wiedziałem, ale mogłem się domyślić znów przytaknąłem – ta posadzka zawsze tak błyszczy? – kolejne kiwnięcie głową. Czy to jest hotel? – tym razem zaprzeczyłem – Więc prestiżowe apartamenty? – przytaknąłem. – Czy pracują tu jacyś ludzie? – kolejne kiwnięcie – Nigdy ich nie widać? – znów przytaknąłem – Czy sam sprzątasz mieszkanie?
- Czasem. – to były moje pierwsze słowa.
- Stać Cię na mieszkanie tu?
- Tak.
- Pensja nauczyciela ci na to starcza? – zapytała z sarkazmem.
- Nie kochanie, nie starczyłaby nawet na tydzień mieszkania tu.
- A więc.
- Program – odparłem.
- Młodych zdolnych? – przytaknąłem nie chcąc wypowiadać kolejnego kłamstwa. Odpuściła, na razie.
- Może pójdziemy na spacer? – zapytałem gdy za oknem pociemniało.
- Z chęcią.
Spacerowaliśmy powolnym krokiem po parku, Ninia miała niewyraźny wyraz twarzy .
- Nina wszystko w porządku
- Tak,tylko mam takie wrażenie jakby ktoś nas obserwował- powiedziała przyglądając się
- Nikogo tu nie ma kochanie oprócz nas - odparłem przyglądając się jej, choć tak naprawdę wiedziałem że ktoś tu jest. Ktoś poza nami. Szybko zdecydowałem że pójdziemy do kawiarni. Jednak zanim do niej pójdziemy przejdziemy koło butików, może coś się jej spodoba.
- Jaka śliczna sukienka – powiedziała stając przed jedną z witryn sklepowych.
- Chcesz ją?
- Zwariowałeś – syknęła patrząc na szyld sklepu na którym widniało nazwisko jednej z młodych, ale drogich projektantek – po roku pracy nie będzie mnie stać na tą sukienkę…
- Wejdź i ją przymierz, chce żebyś ją sobie kupiła – powiedziałem spokojnie.
- Louis, nie stać mnie na nią! Ciebie też nie!
- Wejdź i ją przymierz jeśli będzie dobra to ją kupimy a ja muszę ci coś powiedzieć – teraz albo nigdy, powiem jej jak tylko wyjdziemy z butiku, wsadzę ją do samochodu i zawiozę do SYCO.
- Zwariowałeś? No dobra – ugięła się pod moim wzrokiem
- Ja zaraz do ciebie dołączę – powiedziałem i wyciągnąłem komórkę. Jak tylko Nina weszła do środka, przywołałem ochroniarza skinieniem ręki. Szybko napisałem sms do chłopaków i Simona 'Za 20 minut będę z Niną w SYCO, muszę jej powiedzieć. Pomóżcie.'

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Info

Wiem że to nie o Louisie... Ale....
Hmmm... Jak to ocenicie ? Bo ja myślę że do Bani .

Wszyscy mówią zostaw go on Cię nie kocha, zostaw go on Cię wykorzystuje. A ja odpowiadam "Nie znasz go,ranisz tymi słowami mnie i jego! Ale to nie działa ty musisz mnie ranić, jestem wiecznym obiektem kpin. Co ty byś zrobiła gdyby Cię poniżali traktowali jak kogoś z innej planety. Każde jego Kocham Cię odsówa mnie do sięgnięcia do żyletki,lecz każde twoje kpiny z powrotem przyciągają mnie o krok bliżej do niej. Kiedyś on powie o jedno Kocham Cię za mało a ty o jedną kpine za dużo. Spotkam się ze śmiercią, ty przejrzysz na oczy że zabiłaś człowieka on umrze z tęsknoty. Lecz pamiętaj on mnie spotka na tamtym świecie, a ty będziesz błąkała się i zadawała sobie pytanie " czemu to zrobiłam " a głos w twojej duszy będzie podpowiadał Ci że z zazdrości. Ich miłość przetrwa a ty wiecznie będziesz Sama.

Ps: Moja twórczość
Nie kopiować ... A jak już coś to pytać o pozwolenie ... Prawa Autorskie xD.


Z poważaniem Natka :*


Ja chciałabym tylko dodać że do piątku dostaniecie 3 kolejne części opowiadania ;p

Buziaczki, Dona

sobota, 11 stycznia 2014

Part 7

         Wyszedłem tylnym wejściem, wsiadłem do taksówki. Jeden z ochroniarzy miał mi podrzucić samochód przed świtem pod mieszkanie. Mam nadzieję że nigdzie się nie wybierzemy z Niną bo będę musiał jej jakoś wytłumaczyć brak samochodu. Gdy dotarłem pod apartament w salonie świeciło się światło, na szczęście Nina nie wyczekiwała na mnie w oknie. Odebrałem od portiera kwiaty, które zamówiłem już wcześniej i poszedłem do windy. Wcisnąłem przycisk swojego piętra, Ninie wytłumaczyłem że mieszkanie w prezencie podarowali mi rodzice… Na szczęście uwierzyła, teraz stałem w windzie i liczyłem na to że ucieszy się moim przyjściem o wczesnej porze, jeszcze szybko zerknąłem na zegarek. Była dopiero dwudziesta, jakim cudem mi się to udało… Po chwili przypomniałem sobie że wywiad za niedługo będzie w sieci a ona jest moją fanką. 'Oby się nie domyśliła, inaczej zniszczy twoją maskaradę' – szeptała mi moja podświadomość, tak jakbym tego nie wiedział. Wszedłem do mieszkania, słyszałem Ninę krzątającą się w kuchni, tam się udałem. Zakryłem jej oczy.
- Zgadnij kto to?
- Hm… Harry? – zapytała a ja o mało nie umarłem. Już wie! O Boże jak ja jej to wytłumaczę. Puściłem jej oczy i o mało się nie przewróciłem.
- Ej misiek, przecież się nabijam – powiedziała widząc moją bladą twarz. - Nie ma szans bym go poznała, poza tym kocham tylko ciebie, nikogo innego. Nawet jeśli byłby sławny nie zostawiłabym cię – powiedziała a mi kamień spadł z serca. Nie wie! Nie wie! 'Jeszcze nie wie' – nabijała się ze mnie moja podświadomość.
- Przestraszyłem się – wydukałem i podałem jej bukiet błękitnych róż.
- „Jesteś dla mnie ważna, chcę byś o tym pamiętała. Jak długo będziesz je dostawała tak długo ja będę czekał. Twój na zawsze Louis :*” – wyszeptała.
- Pamiętasz – stwierdziłem z uśmiechem
- Każde twoje słowo miśku.
- W takim razie będziesz dostawać te kwiaty co tydzień – powiedziałem z uśmiechem.
- Ale one są warte majątek.
- Na ciebie mogę wydawać każdy grosz zarobiony w tej szkole – stwierdziłem 'A i tak będziesz miał jeszcze konto na którym masz grube miliony' – przeklęta podświadomość. Muszę jej powiedzieć. Muszę jej wyznać prawdę…
- Kochanie – zacząłem – muszę ci coś powiedzieć… - nie, nie mogę. Nie teraz.
- Tak Lou?
- Kocham cię – powiedziałem jak najbardziej szczerze.
- Ja ciebie też.
Powoli upadłem na kanapę stojącą w salonie, chwyciłem dłoń Niny i podciągnąłem ją do siebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę że mnie nie unikasz, bez ciebie moje życie było puste i nic nie warte. Wydawałem pieniądze i na nic nie zważałem - ojć, chyba powiedziałem zbyt dużo. A może to jest sposób, naprowadzić ją na prawdę przecież sam nie odważę jej się powiedzieć że jestem tym Louisem. Och, jakie to trudne.
- Ja też się cieszę że cię nie unikam, to było takie trudne. A to były tylko dwa dni, co bym miała zrobić gdyby to był tydzień, miesiąc... - aż wzdrygnęła się na samą myśl.
- Nie myśl o tym - powiedziałem, pocałowałem ją w czubek głowy sadowiąc ją na swoich kolanach i przykrywając kocem. Włączyłem telewizor i zacząłem skakać po kanałach. Tak mijały nam godziny, ale ja nie czułem żeby był to stracony czas, w końcu nastała 11 w nocy. Nina już spała na moich kolanach wtulając się w moją klatkę piersiową. Postanowiłem ją położyć w łóżku.
- Louis mogę cię o coś cię poprosić ? - powiedziała tym swoim angielskim,głosem. 
- Oczywiście że tak księżniczko. 
- Nigdy mnie nie opuszczaj – zasnęła. Ja opuścić ciebie? Prędzej ty opuścisz mnie jak dowiesz się co przed tobą ukrywam pomyślałem a po policzku pociekły mi łzy. 
- Nigdy cię nie opuszczę. I nawet gdy będziesz chciała bym trzymał się daleko ja będę – wyszeptałem w jej włosy, pomimo że spała miałem nadzieję że usłyszała. Tak bardzo ją kochałem. 


*oczami Niny 
      Nawet nie wiem kiedy wylądowałam w łóżku, pamiętam tylko jak prosiłam Lou by mnie nigdy nie opuszczał. Pamiętam odpowiedź, spałam a on mi mimo to odpowiedział że mnie nie opuści. Byłam taka szczęśliwa. Teraz nie było go w łóżku, natomiast w salonie grała muzyka, wiedziałam że był to The Fray… Po chwili piosenka się zmieniła a ja usłyszałam znajome rytmy Little Things. Wstałam i postanowiłam zejść do kuchni, do Lou. Ten słuchał piosenki i przygotowywał omleta. 
- Cześć kochanie – powiedział i postawił przede mną szklankę soku pomarańczowego. 
- Cześć kochanie - siadłam przy stole - jesteś fanem One Directon ? - zaczęłam jeść 
- Yyyy.. Tak. 
- Masz jeszcze jakieś piosenki? 
- Ta ci się nie podoba? – zapytał ze smutkiem w głosie?
 - Podoba, ale po prostu zawsze na niej płaczę – powiedziałam i otarłam pojedynczą łzę 
- Co włączyć?
 - Hmm… Nie wiem, zaskocz mnie.
Wstał, podszedł do odtwarzacza mp3 umieszczonego przy panelu i coś nacisnął, a po chwili usłyszałam znajome nuty Forever young
 - Może być? 
- Oczywiście że tak – powiedziałam i posłałam mu najsłodszy z uśmiechów 
- Jaka jest twoja ulubiona piosenka? – zapytał nagle… 
- Everything about you – odparłam spokojnie. 
- Dlaczego akurat ta? 
- Po prostu do mnie bardzo przemawia, jak ją słyszę mam wrażenie ze jest napisana specjalnie dla mnie. 
- Och a chciałabyś by ktoś napisał dla ciebie piosenkę? Kto? Harry? Liam? Zayn? Louis? -jego głos się zachwiał - Niall? - kontynuował 
- Zabawny jesteś… 
- Pytam poważnie. - Liam – odparłam spokojnie. 
- Jest twoim ulubieńcem? – zapytał z nutką smutku w głosie. 
- Tak, uosabia mi starszego brata, którego nigdy nie miałam. 
- No cóż… Zobaczymy co się da z tym zrobić – powiedział a ja wybuchnęłam śmiechem. Przyłączył się do mnie, choć nie jestem pewna czy to był śmiech czy raczej próba ukrycia czegoś.
- Chyba pora się zbierać, już 9. Na którą masz zajęcia? 
- Na 11, ale ty zaczynasz o 10 więc już ubieraj się i wskakuj do samochodu. Zawiozę cię. 


*oczami Louisa 
       Szczerze mówiąc zasmuciłem się słysząc że Liam a nie ja jest jej ulubieńcem, ale poczułem się lepiej gdy powiedziała że uosabia jej starszego brata. Posłałem Nine pod prysznic i przypomniałem sobie ze nie wiem czy mój samochód stoi już pod budynkiem. Jak tylko usłyszałem że zaczyna lecieć woda zadzwoniłem do Simona. 
- Simon, słuchaj czy mój samochód jest już u mnie? 
- Tak, obiecałem że będzie więc jest. 
- Dziękuję, wiszę ci przysługę. 
- Powiedz Ninie kim jesteś.
- Powiem, ale nie teraz. Pa Simon – powiedziałem i rozłączyłem się zanim zdążył odpowiedzieć. Jeszcze przez chwilę siedziałem i rozmyślałem... Po chwili wyszła Nina. 
- Gotowa ? - kichnąłem 
- Na zdrowie, tak możemy iść. 
- No to chodźmy – powiedziałem i chwyciłem jej dłoń, nie puszczałem jej przez całą drogę. Nie chciałam stracić ani sekundy z Niną, znowu rozstaliśmy się pod domem Any gorącym pocałunkiem. 
- Do zobaczenia Tommo na lekcji. 
- Pa kochanie.
         Wysiadła z samochodu i przywitała się z przyjaciółką. Jeszcze chwile postały nim odeszły w stronę domu Any. Ja chwilę odczekałem po czym odjechałem. 





Notka od autorki (Dony)
 Starałam się poprawić błędy który wychwyciłam, a uwierzcie znalazłam dość trochę literówek i błędów ortograficznych spowodowanym szybkim (i o późnych godzinach) pisaniem. Ale sama też jestem już zmęczona, całym tygodniem, na dodatek musiałam iść dziś do pracy a myślałam że będę mieć wolne. Na szczęście jeszcze tydzień i ferie. Wtedy przysiądę nad wszystkimi częściami i je poprawię. Dziękuję za wejścia i komentarze. Kocham i całuje Dona *.*

czwartek, 9 stycznia 2014

Notka

Może to nie będzie usprawiedliwienie ale ostatnio piszecie mi wiadomości że jest dużo błędów w niektórych częściach... 
Chciałam wytłumaczyć kilka rzeczy:
○ opowiadania piszę w różnych miejscach z pomocą różnych urządzeń (komputer, telefon, tablet)
○ opowiadania piszę z najlepszą przyjaciółką i czasem muszę coś gdzieś wstawić, a sama nie wiem gdzie więc dopisuję na szybko kilka linijek
○ bardzo często piszę w nocy, jest ciemno a ja jestem zmęczona i nie widzę robionych błędów
○ prosicie o szybkie wstawianie kolejnych części co sprawia że nie mam czasu sprawdzać czy wszystko jest okej
○ nie jestem dyslektykiem, pomimo że z 3 razy odsyłano mnie na badania, robię już znacznie mniej błędów niż dawniej
○ nie piszę tylko na wordzie ale też na fb przez wiadomości, co sprawia że nie zawsze wyłapię błąd
○ piszę w angielskim wordzie, niektóre słówka sam mi zmienia innych w ogóle nie podkreśla jeśli są błędy


A jeśli chodzi o interpunkcję to PRZEPRASZAM, ale ja na prawdę leżę z interpunkcji i nie wszystkie przecinki jestem w stanie dopisać... Bo nie zawsze widzę ich brak.

Ja wiem że to jest tłumaczenie się, więc popatrzę na poprzednie części i je poprawię. Będę się też starała na bieżąco wyłapywać i poprawiać błędy, jeśli jakieś zauważę... 


Przy okazji DZIĘKUJĘ! Ten blog ma tydzień a wy nabiłyście mi 500 wejść, matko jesteście kochane.
Nie chcę robić kilku rzeczy na raz, ale chciałabym się zapytać czy chciałybyście bloga o jakimś innym z chłopaków... Przy okazji piszcie czy podobny temat czy coś zupełnie innego. Jestem otwarta na wszelkie propozycje. Chętnie napiszę coś jeśli tylko chcecie.
Jeśli macie jakieś pytania, lub chcecie być na bieżąco informowane o nowych rozdziałach napiszcie do mnie:
onedirectionforeverinpoland@gmail.com

Całuski, Dona :)



Kilka słów od Nat (współautorki)
Kochane, chciałabym wam tak bardzo podziękować za każde wejście. Za każdy komentarz, pamiętam jak na pierwszym blogu na nasze pierwsze 100 wejść pracowałyśmy tydzień, jak na nasze pierwsze 10 komentarzy czekałyśmy prawie PÓŁ ROKU.
A teraz w tydzień wy odwiedziłyście nas prawie 500 razy, napisałyście 21 komentarzy. To jest baaaardzo motywujące.
Zachęcam do pisania do Dony, jeśli wyłapiecie jakieś błędy też piszcie ona jest bardzo otwarta na sugestie (na marginesie to nasz wspólny e-mail więc też możecie do mnie pisać na niego, jeśli e-mail jest kierowany do którejś konkretnie zaznaczcie to w temacie lub treści)...
Chciałabym was też prosić o polecanie naszej strony, bo sądzę że te 500 wejść oznacza że wam blog się podoba, może spodoba się też waszym znajomym?
Gorąco proszę o kolejne komentarze, miłe i nie tylko bo jak widzicie niczego nie ignorujemy. Słuchamy was i waszych opinii, propozycji, sugestii...
Na stronie znajduje się także opcja śledzenia nas, do której gorąco zapraszam.

Przepraszam jeśli was zanudziłyśmy, kocham was... ŚCISKAM I CAŁUJE Nat :**

środa, 8 stycznia 2014

Part 6.

- Hej Simon, o co chodzi z tym że jestem z Mirandą – zapytałem.
- Fanki to wymyśliły, nie bój się w nic cię nie wplątaliśmy.
- Dobra, to bardzo dobrze. Muszę kończyć. O 14 będę u was. Nas… - powiedziałem
- Dobra, czekam. Pa Louis – powiedział Simon i się rozłączył.
Gdy Nina wyszła z łazienki postanowiłem też się odświeżyć . Jak wyszedłem była 7, na 8 miałem pierwsza lekcję z klasa Niny
- Nina kochanie zbieramy się ? - wszedłem do pokoju akurat jak była w samej bieliźnie.
- Sorry- wyszedłem z pokoju.
-Spokojnie chodź tu przecież cię nie ugryzę - zaśmiała się lekko
- Na pewno? – zapytałem pomimo tego że stałem już w pokoju i się jej przyglądałem. Miąła śliczną figurę…
- Na pewno, ja jedynie nie chcę by ktoś o nas wiedział. Na razie oczywiście – powiedziała i posłała mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów
- Och Nina, kotku jesteś śliczna – powiedziałem i przyciągnąłem ją do siebie.
- Dziękuję. Nie mogę z tobą jechać.
- Dlaczego? – powiedziałem a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Przecież mają o nas nie wiedzieć – odparła spokojnie.
- Wysadzę cię u Any, ona o nas wie. Razem z nią pójdziesz do szkoły. Pozwól mi się odwieźć.
- Ana o nas nie wie.
- Na pewno? Wiem że z tobą rozmawiała, ze mną też rozmawiała. To dzięki niej na ciebie wpadłem wtedy w parku. Nina…
- Dobra, nie wie ale się dowie. Ale tylko do Any, potem pójdziemy już same – powiedziała i założyła na siebie czarne rurki i biały T-shirt z nadrukiem a na to narzuciła sweterek w ciemnej szarości.
- Wyglądasz ślicznie.
- Dziękuję – powiedziała i pocałowała mnie w policzek – idziemy?

*oczami Niny

      Dziś spędziłam pierwszą noc u Louisa, on jest taki kochany. Tal bardzo się o mnie troszczy. Właśnie zbieramy się do wyjścia. Ma mnie zawieść do Any, skąd mamy iść do szkoły. Ona będzie jedyną osobą która będzie wiedziała o tym związku.
- Kochanie idziesz? – zawołał Lou stojąc przy drzwiach.
- Tak idę miśku, idę.
Jadąc do Any gadaliśmy o wszystkim i niczym, było dużo śmiechu gdy powoli dojeżdżaliśmy nasze rozmowy umilkły.
- Już jesteśmy - powiedział niechętnie Louis
- Widzę - posmutniałam
- Obiecuję że będę dzisiaj w domu, tu masz klucze do mieszkania - powiedział po czym mi je wręczył.
- Dobrze
- Nie bądź smutna postaram się być jak najszybciej – powiedział i pocałował mnie.
- Koniec tego golabeczki - przerwała nam Ana. Połałam jej złowrogie spojrzenie.
Gdy już wysiadłam z samochodu a Louis odjechał, chwyciłam mocniej trobę i ruszyłam przed siebie.
- Musiałaś się wtrącić? – zapytałam.
- Tak musiałam, moja mama pytała się co to za auto.
- Och, przepraszam, ja po prostu.
- Rozumiem Nina, zakochałaś się. Oboje wpadliście po uszy – zaczęła się nabijać Ana.
- Odczep się… Ja… My… On… - sama nie wiedziałam co powiedzieć, miała racje oboje wpadliśmy po uszy.
- No, dawaj opowiadaj. Zrobiliście to? – zaczęło się…
- Nie, Ana błagam - wyszeptałam z zawstydzeniem.
- A chciałaś? - dopytywała Ana.
- Tak, nie... Może. Nie wiem - powiedziałam i czułam jak rumieńce wylewają mi się na twarzy.
- Boże! Ty chciałaś to zrobić! - prawie wykrzyczała za co spiorunowałam ją wzrokiem.
- Ja. Po prostu czuje że to ten jedyny. Chce z nim to zrobić, ale jeszcze nie teraz - powiedziałam już spokojniejsza.
- Spoko, to kto poza mną wie? - zapytała - NIKT?! - sama sobie odpowiedziałą widząc mój wzrok...
- No.... Nikt.
- To w takim razie jestem zaszczycona.
- Możemy iść bo spóźnimy się na lekcje, a pierwszą mamy - zaczęłam i ugryzłam się w język.
- Z nim, wiem. Dobra chodźmy.
Powolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę szkoły.
Gdy dotarliśmy do szkoły, poszłyśmy pod salę akurat zadzwonił dzwonek weszliśmy do środka. Po chwili przyszedł Louis, lekcja jak każda inna, no prawie bo przecież ja się spotykałam z moim nauczycielem. Dzisiaj poraz kolejny miałam z nim 3 lekcje.... Cieszyłam się że studiowałam matematykę, cieszyłam się że to on uczył mnie większości przedmiotów… Może określenie studiowałam było złe bo nie była to typowa uczelnia, ale nie była to też typowa szkoła średnia. Tu lekcje mieliśmy głównie z przedmiotu ukierunkowanego ale wszystko odbywało się w normalnych salach. Choć lekcje to były albo wykłady albo ćwiczenia. Czasem zastanawiałam się dlaczego nie poszłam na anglistykę, teraz dziękowałam za to Bogu. Zanim zadzwonił dzwonek po ostatniej lekcji z Lou wręczyłam Anie karteczkę na której napisałam „Muszę z nim pogadać, poczekaj przed drzwiami. Jakby co pukaj!” na widok kartki aż się uśmiechnęła Lou popatrzył na nas i zrobił zdziwioną minę, ale nas nie upomniał. Zadzwonił dzwonek i wszyscy wyszli z sali a ja zostałam. Poczekałam aż Ana zamknie drzwi po czym rzuciłam mu się na szyję
- Musisz iść?
- Muszę kochanie – powiedział obejmując mnie w tali i na chwilę przerywając pocałunek.
- Ale będę tęskniła, to mieszkanie bez ciebie nie będzie takie samo – szepnęłam mu do ucha
- Wiem, mieszkałem w nim bez ciebie. Było zdecydowanie za puste, jak ja wytrzymam gdy wrócisz do siebie?
- Nie wiem, jakoś będziesz musiał.
- To nie jest zabawne proszę pani, chyba zwariuję tam bez ciebie.
- Też cię kocham Tommo – wyszeptałam mu w usta po czym złączyłam je w namiętnym pocałunku.
- Och, tego też mi będzie dziś brakować – dodał gdy oderwaliśmy się od siebie.
- To wracaj szybko – powiedziałam po czym wyplątałam się z jego uścisku i ruszyłam w stronę drzwi.
- Zostawisz mnie tu takiego nienasyconego – powiedział z uśmiechem.
- Tak, to cię zmotywuje do szybkiego powrotu do domu
Jeszcze jedną lekcja powiedziałam sobie w duchu. Gdy dzwonek oznajmił rozpoczęcie lekcji, weszłam do auli. Teraz wykład z profesor Mille, to może być miła odskocznia. Może choć na chwilę przestanę o nim myśleć, zapomnę jednak cały czas myślałam o jego niebieskich tenczówkach, kasztanowych włosach i tych malinowych ustach z zamyślenia wyrwała mnie nauczycielka, która nagle postanowiła sprawdzić naszą wiedzę. Nie robiła tego przez 2 lata, dlaczego teraz. Dlaczego dziś… Pytała według ławek, na moje nieszczęście od końca Sali. Mimo iż na sto procent znałabym odpowiedź, cała się spięłam. Nie odpowiem, nie dziś. Uratował mnie dzwonek, który zadzwonił w momencie gdy ta zwróciła się w moją stronę.. Oszaleję, nie ma go 45 minut a ja już wariuje. A co dopiero po kilkunastu godzinach ?

*Oczami Louisa            
            Czuję się winny że ją zostawiam na kilka godzin, wiem że sam zacząłem tą grę nie mówiąc jej prawdy. Ale z drugiej strony trzymam ją z daleka od całej tej szopki, moja poprzednia dziewczyna nie wytrzymała i odeszła gdy zaczęto na nią najeżdżać. Nie chciałem stracić też Niny, to by mnie zabiło.
- Louis, Lou! – z zamyślenia wyrwał mnie Harry.
- Hej – powiedziałem i przybiłem z nim niedźwiadka. No i jeszcze te plotki że my jesteśmy razem, Harry był dla mnie jak brat. Kochałem go ale jak młodszego brata, kuzyna… Był przyjacielem. Jednak shiperki Larry'ego ciągle próbowały sobie i innym wmówić że my jesteśmy parą że nasze związki są przykrywką dla tego romansu. Sam czasem tego nie wytrzymywałem, nie mógłbym wymagać tego od Niny.
- Jak tam twoja dziewczyna?
- Dobrze, ona jest taka inna. Wiesz, jest naszą fanką.
- No proszę i jeszcze się nie domyśliła że ty to ty?!
- Jak widzisz Harry nie, ale to dobrze.
- Nie kochasz jej? – zapytał zdziwiony.
- Kocham i dlatego dobrze że nie wie, boje się że mogła by nie wytrzymać presji, plotek i…
- I hejtów – dokończył mój przyjaciel.
- Ej wy idziecie? – krzyknął na nas Liam.
- Tak tatuśku – odkrzyknąłem za co dostałem od niego butelką soku po głowie. Razem z chłopakami byliśmy jak rodzina. Kochaliśmy się, dokuczaliśmy sobie ale przede wszystkim WSPIERALIŚMY SIĘ.
- Dobra, czas na wywiad – powiedziałem sam do siebie.
- Nie bój się, będzie dobrze – powiedział Niall i poklepał mnie po plecach. Jak zwykle jadł kanapkę.
- Och Niall, dzięki… Ej sądzicie że przed 22 wrócę do mieszkania?
- Już się za nią stęskniłeś? – zapytał Zayn.
- Tak a ty za Pezz nie? – zapytałem poirytowany.
- Nie mógł się stęsknić, ja tutaj jestem – odparła dziewczyna mojego przyjaciele.
- Pezz! – krzyknąłem i chwyciłem ją w ramiona po czym okręciłem kilka razy.
- Ej łapy z daleka od mojej narzeczonej! – warknął Zayn
- Spoko ja mam swoją kobietę życia – odrzekłem po czym odstawiłem Pezz na podłogę i cmoknąłem w czubek głowy.

-Na szczęście już koniec -powiedziałem do Nialla
-Tak racja jedź już bo umrzesz z tęsknoty - zaśmiał się Niall -
- Bardzo śmieszne Horan !- uderzyłem go lekko w głowę - No to ją lecę pa - pożegnalem się z każdym
-No Hejka Tommo- odpowiedzieli chórkiem

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Part 5.

Wyciągnęłem płytę i włożyłem do stacji DVD w moim kinie domowym. Na ekranie pojawiły się pierwsze napisy a ja usiadłem obok kobiety mojego życia.
           Usmiechnalem się mimowolnie chciałem ją pocałować ale wiedziałem że na okrągło tak nie można. Z drugiej strony pragnąłem tylko tego, nie chciałem z nią iść do łóżna. Nie chodzi o to że mnie nie pociągała, ale raczej o to że chciałem zaczekać. Chciałem by było idealnie. Po 30 minutach przyjechała pizza, zatrzymełem film i poszedłem ją odebrać. Zapłaciłem dostawcy dość duży napiwek, na szczęście zamknęłem mu drzwi nim zdąrzył co kolwiek powiedzieć, cokolwiek co by wydało mnie że nie jestem zwykłym nauczycielem. Chciałem by kochała Louisa a nie Tomlinsona, z drugiej strony narastał we mnie niepokój że stracę ją jak tylko się dowie o tym że jestem jednym z pięciu chłopaków z One Direction.
- O czym tak myślisz? – zapytała wyrywając mnie z nieprzyjemnych myśli o stracje jej.
- O tobie kochanie, głodna?
- Bardzo, chodź tu.
- Już tylko przyniosę szklanki – powiedziałem i poszedłem do kuchni, chwyciłem dwa kubki i wróciłem do salonu obładowany pizzą, pepsi i szklankami – to jedzmy…
Nina zjadła dwa kawałki, podałem jej trzeci. Przyjęła do ale już po połowie nie mogła ugryść ani kęsa.
- Daj - powiedziałem wyciągając rękę po trzymany przez nią kawałek pizzy…
- Co zrobimy z resztą?
- Zostawimy na jutro, odgrzeje się w mikrofali – powiedziałem a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Ręką starła odrobinę sosu z mojego kącika po czym cmoknęla mnie w policzek.
- To dziwne.
- Co? – zapytałem
- To… - powiedziała i zamachnęła się ręką – siedzę tu z tobą, nic nie robiąc… Czasem całując cię, czy to naturalne – zapytała, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć. Od lat nie miałem dziewczyny tak po prostu, ciągle byłem w trasie albo na wywiadach. Moje życie i życie mojej dziewczyny było naszpicowane mediami a teraz było cicho. Mogłem się cieszyć chwilą.
- Nigdy przedtem nie miałaś chłopaka? – zapytałem
- Miałam, ale on. Oni… Im coś takiego nie wystarczało, a gdy odmawiałam odchodzili – powiedziała – a ty byś odszedł?
- Ja?! Gdybyś nie chciała iść ze mną do łóżka – zapytałem na co ona kiwnęła głową – nie, nie odszedł bym zależy mina tobie a nie na sexie z tobą… Czy to oznacza że ty…
- Nie, nie jestem dziewicą. Ale nie bzykałam się też na prawo i lewo.
- Spokojnie, wcale nic takiego nie sugeruję. Po prostu chcę jak najwięcej o tobie wiedzieć.
- Wiem, to naturalne ale też dziwne. Bo poniekąd zwierzam się nauczycielowi…
        Zraniła mnie, nie chce by uważała mnie za nauczyciela, chce by uważała mnie za swojego chłopaka. Nie chce by wachała się czy mi coś powiedzieć czy nie, ja dotrzymam tajemnicy powierzonej mi. Chce by mi ufała. Wstałem i odszedłem.
- Poczekaj – powiedziała, doganiając mnie przy szafce kuchennej – to po prostu… Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i się cieszę. Ale cieszę się też że teraz jestem, że jestem z tobą. Daj mi czas. Muszę się przyzwyczaić – odparła a po jej policzku spłynęły pojedyńcze łzy.
- Nie płacz, nie chce byś płakała – powiedziałem i otarłem łzę spływającą po jej policzki.
- Nic mi nie jest, po prostru boję się że cię stracę.
- Nie bój się, ja też się tego boję – powiedziałem, nawet nie wiesz jak bardzo dodałem w myślach. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem – Jestem tu i nigdzie się nie wybieram, jestem twój. Kocham cię – powiedziałem a jej śliczne zielone oczy popatrzyły na mnie.
- Na zawsze…
- Na zawsze. Choć jest już późno, położymy się spać. Jesteś pewna że chcesz spać ze mną?
- Tak, chyba że…
- Nawet tak nie myśl, pragnę cię w nocy przytulać… Chodź – powiedziałem i pociągnąłem ją za sobą do NASZEJ sypialni.
-Louis mam jeszcze jedną prośbę - powiedziała cicho.
-Tak kochanie.
-Mogę się wykąpać ?
- Oczywiście tu masz ręcznik - podałem jej ręcznik. Gdy wyszła przebrałem się w pizamę i czekałem na nią. Po około 10 minutach z łazienki wyszła Nina. Piękne kasztanowe włosy spadały jej na ramiona wyglądała tak przepięknie...
Louis opamiętaj się - skaraciłem się w myślach.
- No chodzi tu kochanie - pokazałem na miejsce obok mnie.
- Już idę Miśku. - odpowiedziała. Czy ona poraz pierwszy nazwała mnie Miśkiem a nie Louisem ? Nie ważne. Gdy położyła się obok mnie w brzuchu zaczęło fruwać mi stado motyli. Nagle Nina wyrwała mnie z zamyslenia
- Louis czy mogę mówić do ciebię Tommo ? - przygryzła wargę.
- Jeśli tak ci będzie lepiej - lekko się uśmiechnąłem.
- Dziękuję, to dobranoc Tommo.
- Dobranoc Kochanie - przytuliłem się do niej. Zasneliśmy wtuleni w siebie...
             Dlaczego zapytała mnie czy może mówić do mnie Tommo, czyżby się czegoś domyślała? A może jednak jest ze mną tylko dlatego że się jej kojarzę z Tomlinsonem. Nie nie możliwe ona taka nie jest… Może po prostu, tak dla siebie chce mieć własnego Tommo. Przecież nie raz widziałem zdjęcia fanek które mają chłopaków podobnych do Harrego albo Liama… Niektóre powielają naszą garderobę i wyposażają w nią biednego, niczego nieświadomego chłopaka. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Mojego telefonu. Popatrzyłem na wyświetlacz Zayn. O jasna cholera, teraz. Czego on chce. Powoli wyślizgnęłem się z objęć mojego kochanie i poszedłem do drugiego pokoju.
- Czego chcesz? – zawarczałem do słuchawki.
- Uspokój się Lou, czekaj. Czekaj. Ktoś u ciebie jest. To ona? Dalej nic nie wie… ? – zagadywał Zayn
- Co chcesz, tak jest tu. Nie nie wie. Musi wiedzieć? Kocham ją, a ona mnie… Chyba. Zresztą nie ważne, czego chcesz?
- Jutro mamy wywiad musisz na nim być.
- O której? – zapytałem zaniepokojony.
- Na 15, Simon dzwonił do szkoły dadzą ci wolne z ostatniej lekcji. Bodajże z 1a wtedy masz.
- Dobra, gdzie?
- U nas, znaczy w SYCO – powiedział Zayn już o wiele spokojniej – sorry stary, ale wiesz jak niebezpieczna jest ta zabawa? Jeśli ją kochasz to jej powiedz.
- Powiem, ale jeszcze nie teraz. Wiem jak niebezpieczna jest ta zabawa… Będę. Jak byście coś chcieli to do piątku dzwońcie po północy. Nina u mnie nocuje.
- Gratuluje stary, ale uważaj. Nie zrań jej – powiedział mój przyjaciel – pa, idź się połóż zanim się zorientuje że zniknęłeś.
- Dzięki, do jutra – powiedziałem i się rozłączyłem.
          Znowu wróciłem do poprzedniej czynności, zasnąłem jednak całą noc śniły mi się koszmary obudziłem się o czwartej nad ranem krzakalem się po domu bez celu. Postanowiłem wejść na twettera nie było nic ciekawego poza nowymi plotkami wyssanymi z palca. Siedziałem jeszcze tak godzinę po czym odłożyłem laptopa i postanowiłem zrobić śniadanie mojej dziewczynie. Gdy gotowalem nagle Nina weszła do kuchni.
- Hejka kochanie co tak ładnie pachnie? - przywitała mie pocałunkiem w policzek.
- Śniadanie dla przepięknej księżniczki - podałem dziewczynie jajecznice - Smacznego
- Dziękuję i nawzajem – odpowiedziała.
Zaczęliśmy jeść śniadanie. W ciąż po głowie chodziła mi myśl jak jej powiedzieć że mnie dzisiaj nie będzie w nocy....
- Wiesz kochanie – zacząłem…
- Lou, miśku co się dzieje – powiedziała. I znowu nazwała mnie miśkiem, motyle w moim brzuchu zaczęły wariować.
- Nic takiego, po prostu…
- Lou, przecież widzę.
- Nie wiem czy będę dziś w nocy w domu – powiedziałem na jednym oddechu.
- Ale… Dlaczego – powiedziała a w kącikach jej oczu zobaczyłem łzy, przez moment chciałem jej powiedzieć o tym kim jestem naprawdę ale się przestraszyłem.
- Po prostu… - co jej mam powiedzieć? – mam szkolenie, muszę na nim być – skłamałem, już się za to nienawidzę. Nie chcę jej okłamywać, podeszłem do niej i mocno ją przytuliłem zaciągając się jej zapachem pomieszanym z moim żelem pod prysznic.
- Dobrze, może jednak uda ci się wrócić?
- Postaram się ksieżniczko, wiesz… - zacząłem – nie chce cię zostawiać samej na noc więc się postaram.
Właściwie to się może udać. Wywiad skończy się pewnie przed 19, hieny dziennikarze odejdą spod SYCO najpóźniej o 20-21 więc spokojnie dotrę do domu przed 22… Tak uda mi się.
- Ja też wolałabym tu nie być sama, sam mówiłeś że czujesz się tu jak w domu gdy jesteśmy razem.
- Bo tak jest, dlatego postaram się przyjechać. Może ty w międzyczasie spotkasz się z Aną? – zapytałem.
- Skąd wiesz że się z nią przyjaźnię?
- Jesteście szkolną elitą, ty Ana, Carolnie, Max i Joshe… Nie trudno się czegoś dowiedzieć gdy jest się nauczycielem… Przepraszam, przepraszam. Nie wspominajmy o tym gdy jesteśmy w domu, dobrze? – zapytałem widząc jak bardzo skrzywiła się na słowa mówiące o moim „zawodzie”.
- Dobrze kochanie…
- A tak właściwie, to czemu chcesz mówić do mnie Tommo – zapytałem zaciekawiony.
- Przypomniasz mi Tomlinsona, ale ty jesteś lepszy. Po prostu imię, kolor włosów i oczu. Trochę głos. Ale ty jesteś moim Tommo, a on jest Tommo Mirandy – powiedziała i nie wiedziała nawet jak bardzo się myliła.
- Mirandy? – zapytałem zaciekawiony.
- Podobno się spotykają, mam nadzieję że będzie szczęśliwy – powiedziała, a ja postanowiłem jeszcze raz sprawdzć Tweetera. Kto znowu coś takiego wymyślił! Musze zadzwonić do Simona by nie palnąć czegoś na wywiadzie.
Po zjedzeniu śniadania Ana poszła się przebrać a ja wykonałem szybki telefon.

Part 4.

          Przeklęty głos, miał rację, pragnęłam Louisa całą sobą, zakochałam się w nim jak tylko go zobaczyłam, był taki idealny. Taki zdolny. Matko, muszę przestać o nim myśleć zbeształam się w myślach. Zapomnij Nina, zapomnij. To nie jest dobre! Krzyczałam sama na siebie, ale moje serce czuło coś innego, moje serce go potrzebowało.
- Panna Clark? – zapytał jakiś mężczyzna stojący przed domem, wnioskując z kwiatów które trzymał w ręce POSŁANIEC.
- Tak – odpowiedziałam niepewnie.
- Proszę podpisać – podał mi kartkę i długopis, bez wachania napisałam Anna Clark i oddałam mu kartkę z długopisem, on natomiast wręczył mi bukiet błękitnych róż… Moje ulubione powiedzialam sama do siebie, a może pomyślałam?
          W domu wstawiłam kwiaty do wazonu i wyciągnęłam z nich karteczkę „Wiem że mam trzymać się od ciebie z daleka, ale pozwól mi sobie przysyłać choć kwiaty. Jesteś dla mnie ważna, chcę byś o tym pamiętała. Jak długo będziesz je dostawała tak długo ja będę czekał. Twój na zawsze Louis :*”
- O boshe jakie to romantyczne – powiedziałam i otarłam łzy zbierające się w kąciku moich oczu.
Zaczęłam robić zadanie gdy nagle zadzwoniła do drzwi Ana.
-Hejka co tu robisz ? - spytałam że zdziwieniem na twarzy
- Niom tak po prostu - odpowiedziała Ana – przejdziemy się gdzieś? – zapytała.
- Jasne, gdzie chcesz? – zapytałam.
- Do parku – odparła. A ja wzięłam kurtkę i poszłam z nią…
- Co się dzieje? – zapytałam
- On cię kocha. Nie możesz go tak po prostu zlewać – powiedziała.
- O co ci chodzi?
- No więc… Poszłam dziś popołudniu do cioci, w szkole już nikogo nie było. Poza nią, ale jak się okazało on także tam został. Zostawiłam książkę w sali od matmy więc tam wróciłam. On tam siedział, głowę opierał na rękach. Płakał. Jeszcze nie widziałam faceta który by płakał… Zapytałam go co się dzieje, a on. On powiedział że nie umie o tobie zapomnić, że nie wie co ma robić. Że ciągle o tobie myśli. O twoich włosach, oczach, dłoniach… O tym jak śpisz, jak oddychasz… I wtedy rozpłakał się jeszcze bardziej, powiedział że nie chce cię stracić. Nina, on stał się wrakiem człowieka a zna cię dwa dni!
- Ana…
- Nina…
- Ana…
- Nina, on – uciszyła mnie ręką – on cię kocha! KOCHA. K.O.C.H.A.!! Nie umie o tobie zapomnieć, a ty. Ty siedzisz i ryczysz w domu. Zastanów się nad tym. Pa – powiedział i odeszła, zostawiając mnie samą z tysiącami myśli.
Przez godzinę chodziłam po parku, po czym ruszyłam wolnym krokiem do domu łzy mimowolnie ciekły mi po twarzy. Nagle wpadlam na kogoś, gdy podnioslam zaplakane oczy znowu zobaczyłam te oczy...
- Hejka czemu placzesz ? - zapytał ocierając szybko swoje łzy.
- A czemu ty płaczesz? – odbiłam piłeczkę.
- Pierwszy zapytałem – powiedział wymijająco – a więc?
- No bo… Ktoś mi dał do myślenia – odparłam – twoja kolej.
- Płaczę bo cierpię.
- Dlaczego cierpisz – zapytałam głupio, jak bym nie wiedziała ‘Z twojego powodu idiotko – mówił głos w mojej głowie’.
- Ja… - powiedział i już chciał odejść, ale się powstrzymał – KOCHAM CIĘ – powiedział i popatrzył wprost na mnie.
- Słu… Słucham? – oniemiałam.
- Kocham cię, jak cię zobaczyłem pierwszy raz moje serce zaczęło bić mocniej. A płaczę bo ty nie kochasz mnie.
- Kocham cię – szybko sprostowałam – ale ty jesteś moim nauczycielem. Nie chce by… Nie chce by wiedzieli. Proszę obiecaj że nikt się nie dowie.
- Czego że cię kocham?
- Nie, tego… Tego… - zaczęłam ale, nie wiedziałam jak to ująć – chcesz być ze mną?
- Oczywiście że chce, ale myślałem…
- To nie myśl ale bądź, tylko obiecaj że nikt…
- Obiecuję, nikt się o nas nie dowie. Obiecuję ci Nina – powiedział a na jego twarzy pojawił się uśmiech, nikły mały uśmieszek który powiększał się z każdą chwilą. Przybliżył się i mnie pocałował, czułym głębokim pocałunkiem.
- Chodźmy do mnie, pada nie chce byś się przeziębiła – powiedział i mocno mnie przytulił.
- Chętnie, ale może wezmę ciuchy?
- Jasne, na długo chcesz zostać? – zapytał z uśmieszkiem.
- Najchętniej na całe życie. Ale..
- To zostań… - przerwał mi
- Może na początek do piątku, do póki nie ma mojej mamy – powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Co ja robię! Znam faceta od czterdziestu ośmiu godzin a już chce z nim zamieszkać! – zbeształam się w myślach, ale całe moje ciało mówi mi że dobrze robię, mój umysł i serce każdy organ popiera mnie w mojej decyzji
- Skoro nikt ma się nie dowiedzieć nie mogę dłużej – powiedziałam posyłając mu uśmieszek
- No dobra - powiedział po chwili i splutł nasze dłonie prowadząc mnie w stronę mojego domu… W sypialni wyciągnęłam jedną z moich walizek i wrzuciłam do niej kilkanaście rzeczy, kosmetyczkę, ładowarkę do telefonu i laptopa, laptop po czym ją zamknęłam i byłam gotowa by wyjść.
- Czy ja dobrze robię – zapytałam Louisa stojąc już spakowana w drzwiach.
- Jeśli nie chcesz kochanie – zaczął….
- Chcę, ale się boję. Prawie cię nie znam.
- Mam kilka sypialni będziesz mogła sobie wybrać.
- Wybieram twoją, pod warunkiem że jesteś w pakiecie – powiedziałam po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Jasne, dla ciebie wszystko – powiedział po czym objął mnie ramieniem a drugą ręką chwycił moją walizkę i wyprowadził mnie z domu. Zamknęłam drzwi i poszłam za nim do samochodu.
W drodze do domu nieodbylo się bez smiechów, po 30 minutach byliśmy w domu. Może to dziwne ale właśnie tak się poczułam, jak w domu. Jakbym po wielu latach znalazła to jedyne miejsce na ziemi. Swój dom i co ważniejsze osobę z którą chce spędzić resztę swojego życia. Pomimo że był moim nauczycielem, pomimo że się bałam to wiedziałam że tylko on może sprawić że będę szczęśliwa.
- Dom? – powiedzialam niepewnie przechodząc przez próg mieszkania Louisa.
- Jeśli ci się nie podoba – zaczął, nie wiedziałam co chce powiedzieć. W tym momencie zachował się jakby miał mnóstwo pieniędzy i mógł nam kupić inny.
- Jest śliczny, ale to dziwne… Po prostu właśnie tu czuję się jak w domu – odparłam na jednym oddechu.
- Ja też się tak tu czuje, ale tylko… Tylko jeśli… Jeśli jesteś tu ze mną – wydusił w końcu z siebie.
- To miłe.
- To prawda – powiedział i przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku – chesz by nikt się nie dowiedział, więc się nie dowie… Obiecuję.
- Dziękuję.

*oczami Louisa

           To dziwne ale jak tylko ją zobaczyłem zrozumiałem że decyzja podjęta przeze mnie wraz z chłopakami, że przez 10 miesięcy będę nauczycielem z programu młodych zdolnych była słuszna. Moje serce zabiło szybciej, moja krew pulsowała szybciej. Moje ręce, moje nogi… Mój umysł. Całym sobą pragnąłem być przy niej, przytulać ją. Całować na dzień dobry i dobranoc. Ale… Byłem jej nauczycielem, unikała mnie przez czterdzieści osiem godzin, to były moje najgorsze godziny życia. Nie czułem się tak podczas trwania x-Factora, ani przed koncertami czy wywiadami. A teraz ona tu była siedziała ze mną Louisem Tommo Tomlinsonem i nie wiedziała że ja to ten sam chłopak którego jeszcze kilkanaście godzin temu miała na bluzie. Pokochała mnie Louisa a nie Louisa z One Direction. Poczułem że w końcu mogę być szczęśliwy.
- Zjesz coś? – zapytałem jak tylko skończyła się rozpakowywać.
- Chętnie, a co przygotujesz?
- Co tylko zechcesz…
- Zjadłabym…. Pizze – odpowiedziała
- Mam zrobić czy zamówić – zapytałem…
- Możesz zamówić, pod warunkiem że zanim nam ją dostarczą oglądniemy albo przynajmniej zaczniemy oglądać jakiś film.
- Dla ciebie wszystko księżniczko – powiedziałem i wyciągnęłem telefon z kieszeni – jaką pizze lubisz?
- Z kurczakiem
- To tak jak ja – odparłem i wybrałem numer do mojej ulubionej pizzeri, zamówiłem pizze i dobrałem do niej pepsi. Mieli nam ją dowieść do czterdziestu pięciu minut – co oglądamy?
- Coś romantycznego.
- Może… „Titanica”? – zapytałem, licząc na to że się zgodzi…
- Jasne, może być „Titanic” – odparła z uśmiechem na ustach, na których ja złożyłem delikatny pocałunek.

niedziela, 5 stycznia 2014

Gorąca prośba


Hej, chciałabym was poprosić o pozostawianie komentarzy...
Wiem, nie chce wam się. Mi też często się nie chce, czasem z całej siły pragnę czytać dalej. Ale wiem jak bardzo motywujące są komentarze. Nie tylko te miłe, te z opryskliwymi uwagami też bo pomagają mi wprowadzić zmiany...


Będę wdzięczna za każdy komentarza.
Przypuszczam że Nat też :)

Dona



Part 3.

               Jechaliśmy w ciszy było trochę niezręcznie dziwnie się czułam, ciągle trzymałam jego rękę. Na dodatek leciały takie romantyczne piosenki, jakby ktoś chciał żebyśmy byli ze sobą. W mojej głowie przewijały się setki myśli. Moje ciało całe drżało od jego dotyku, od jego zapachu. Gdy byliśmy już blisko Louis zatrzymał auto.
- Louis o co chodzi ? To nie tutaj - popatrzylam z lekką dezorientacja. Wiedziałam gdzie jesteśmy, niecałą przecznicę od mojego domu, nawet było go stąd widać.
- Ja się w tobie naprawdę zakochałem – powiedział gdy silnik zgasł.
- Lou, proszę Cię.
- Znam cię od dwudziestu czterech godzin a już jesteś dla mnie wszystkim – powiedział a w jego oczach pojawiły się łzy.
- Lou – powiedziałam, pragnęłam dodać ‘kochanie nie płacz’ ale nie potrafiłam…
- Wiem, muszę o tobie zapomnieć. Ale… Ale ja chce wiedzieć że może kiedyś, że może za kilka lat… Że może się wtedy spotkamy, umówimy. Że może wtedy mi nie odmówisz – powiedział, zupełnie nie składniowo a mi o mało serce nie pękło. Emocje wzięły górę, odpiełam pas. On chyba pomyślał że wychodzę ale ja przeskoczyłam na jego kochana. Wzięłam jego głowę w dłonie, kciukami otarłam łzy spływające po policzku…
- Lou kochanie – powiedziałam to – nie wiem co się ze mną dzieje, jak cię widzę to się rumienię, gdy czyję twoje perfumy o mało się nie przewracam. Gdy cię widzę to moje serce bije mocniej. Ale… Jesteś moim nauczycielem. To się kiedyś zmieni, przestaniesz nim być i wtedy jeśli dalej będziesz czuł to co teraz czujesz, to obiecuję ci że wtedy będziemy razem. Bo ja o tobie nie zapomnę, nie będę potrafiła – powiedziałam i złożyłam na jego wargach soczysty pocałunek.
- Ja o tobie też nie zapomnę księżniczko – powiedział i poddał się moim ustą. Gdy po chwili skończyliśmy się całować, otworzyłam drzwi od jego strony, ześlizgnęłam się z jego kolan i wyszłam z samochodu, wcześniej chwytając torebkę.
- Kocham cię – powiedział gdy już stałam za drzwiami.
- A ja ciebie – powiedziałam i odeszłam. Słyszałam tylko odpalany silnik i szybkie, gwałtowne oderwanie się samochodu. Odjechał… Po moim policzku pociekły łzy, powoli poszłam do domu.
             Przed drzwiami postanowiłam że muszę szybko się ogarnąć. Weszłam do domu mamy nie było, co mnie zdziwiło bo ona długo pracowała ale raczej w domu i nigdy nie wychodziła przed dziesiątą. Wbieglam na górę do łazienki i prosto pod prysznic, wyszłam po 30 minutach ubralam się w bordowe rurki i czarne baleriny do tego bluza z 1D którą kupiłam w niedzielę. Spakowałam się i zeszłam na dół na śniadanie. W kuchni na lodówce wisiała kartka od mamy „Przypominam ci że mam delegację i szkolenie o których mówiłam od kilku tygodni. Jestem w Paryżu, dostępna 24 na dobę pod telefonem. Wracam w piątek. Kocham MAMA”.
- No tak, zupełnie zapomniałam – powiedziałam sama do siebie i nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki, który przywołał wspomnienia z przed dwóch godzin z mieszkana Louisa… Wypiłam sok, zjadłam drożdżówkę, wzięłam torbę i wyszłam. Po drodze zebrałam moją paczkę – Ane, Josha, Micka, Caroline, Maxa i Tobiasha, który jako jedyny z nas chodził do innej szkoły. Gdy dotarliśmy do szkoły była dopiero dziesiąta trzydzieści, co oznaczało że miałam godzinę do pierwszych zajęć… Zajęć z Lou, aż się spięłam na myśl o tym.
- Co jest Nina – zapytał Mick.
- Nic, nic – skłamałam – zimno mi tochę…
- Chcesz moją bluzę? – zapytał Josh
- Nie, po prostu. Nie ważne – powiedziałam.
- Myślisz o nim, prawda? – powiedziała Ana
- Nie, znaczy tak. To jest może – powiedziałam.
- Ty się zabujałaś! – wykrzyczał Max
- Max zamknij się, chce o nim zapomnieć – powiedziałam przez zaciśnięte zęby i wtedy go zobaczyłam. Już wiedziałam że usłyszał, zdradzała to jego mina… Smutek na twarzy i podkrążone oczy.
- Nina, wyluzuj… Dobra już kończę – powiedział Max, a reszta tylko przytaknęła. Louis minął nas i poszedł do pokoju nauczycielskiego. A ja zorientowałam się że już dochodzi 11.
                  Powoli weszliśmy do szkoły. Udaliśmy się pod salę, ja oglądałam się cały czas za Louisem. Sama nie wiem czemu, przecież postanowiłam o nim zapomnić... Zadzwonił dzwonek, wszyscy weszliśmy do Sali i zajęłiśmy swoje miejsca, ja usiadłam tak by móc obserwować nauczyciela. Wszystkie oczy były zwrócone w moja stronę, w końcu miałam na sobie bluzkę z chłopakami a u nas w szkole mało kto ich nie lubiał, po chwili wszyscy znów zaczeli szeptać między sobą gdy Louis wszedł do sali nastała cisza. . Louis zerknął w moją stronę a na jego twarzy pojawił się uśmiech, ciekawa jestem czy spowodowany widokiem mnie czy mojej bluzy. Sama też się uśmiechnęłam i w tym momencie oboje spłoneliśmy rumieńcem. Szybko spóściłam głowę na ławkę i zajęłam się przeglądaniem podręcznika byle tylko nie zwracać uwagi na niebiańskiego chłopaka, mężczyznę, NAUCZYCIELA stojącego przede mną… Louis zaczął prowadziź lekcję, ale ja nie umialam się skupić na temacie. Pusto gapiłamm się w niego zapominając o całym świecie…
- Panno Nino… Panno Nino… Panno Clark – usłyszałam nagle, podniosłam wzrok a to on stał przede mną.
- Tak Lo… panie profesorze – powiedziałam.
- Rozwiąż równanie z tablicy – powiedział po czym wręczył mi marker. Przejęłam od niego pisak i pewna siebie ruszyłam do tablicy. Jeśli chciał mnie zagiąć nie udało mu się, matma to moja silna strona. Inaczej nie wybierałąbym takiego profilu.
- Proszę – powiedziałam po chwili oddając mu marker i bacznie śledząc jego wyraz twarzy, widać było na nim coraz to szerszy uśmiech.
- Dobrze – powiedział, gdy uśmiech sięgał już środka twarzy….
               Siadłam z powrotem do ławki., po krótkim czasie zdalam sobie sprawę że mam z nim jeszcze 2 lekcje.
- Jak ją to wytrzymam - powiedziałam ciut za głośno. Nikt się tym nie przejął poza Louisem.
- Nina wszystko porządku - zapytał a uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Tak przepraszam - powiedziałam cicho, 3 lekcje z czego 2 z nim. To nie dla mnie.
- Zostań na chwilę po dzwonku – oznajmił po czym wrócił do kontynuowania lekcji. Ostatnie 20 minut zleciało szybko, a ja z każdą mninutą trzęsłam się coraz bardziej.
- Zostać z tobą? – zapytała Ana
- Nie, ale może stań przy drzwiach. I no wiesz…. – powiedziałam.
- Och Nina, jasne. Ale proszę nie w szkole – powiedziała ze śmiechem.
Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy opuścili klasę poza mną. Ana wyszła jako ostatnia i na sto procent czatowała pod drzwiami.
- O czym chciał pan rozmawiać? – zaypytałam po minucie ciszy
- Nie mów do mnie pan jak nikogo nie ma w pobliżu i gdy twoja koleżanka pilnuje drzwi – powiedział z uśmieszkiem.
- Skąd wiesz?! – zapytałam z irytacją i radością.
- Po prostu wiem, czego nie wytrzymasz? – szybko przeszedł do konkretów.
- Em…. No….
- Lekcji ze mną? – zapytał ze smutkiem.
- No… Ja się muszę do tego przyzwyczaić – powiedziałam i przybliżyłam się do niego.
- Co robisz? – zapytał
- Ja… Ja… - zaczęłam ale on złączył nasze wargi.
- Myślałem po prostu że chcesz się trzymać zdaleka –powiedził po czym znów mnie pocałował.
- Bo chciałam, znaczy chcę. Dlatego już idę. Dowidzenia panu – powiedziałam i chciałam odejść ale mnie przytrzymał.
- Trzymaj się ode mnie z daleka jeśli chcesz, ale nie mów do mnie PAN – powiedział i znów mnie pocałował, po czym puścił i pozwolił odejść.
Wyszłam z uśmiechem na twarzy.
-I jak było ? - zapytała Ana
- Boshe jak on bosko całuje - wycedzilam zanim pomyślałam.
-Co?!- zapytała zdziwiona.
- Nie nic.. - odpowiedziałam speszona. Jak dobrze że nie wypytywała dalej. Zadzwonił dzwonek na lekcję, któremu dziękowałam za przerwanie tej ciszy między nami.
- Pocałował cię? – zapytała gdy już siedzieliśmy w klasie i doskonale wiedziała że nie zacznę krzyczeć.
- Nie, znaczy tak. Znaczy to ja go do tego zmusiłam… Znowu – powiedziałam najciszej jak umiałam.
- Jak to znowu?
- No… Jak mnie odwoził to też go pocałowałam. Nie umiem o nim zapomnieć – powiedziałam a po policzku pociekły mi pierwsze łzy.
- Nie płacz kochana – powiedziała Ana podając mi chusteczkę.
- Nie mów tak jak on – wycedziłam zanim się zorientowałam co mówię.
- Tak jak on? On do ciebie powiedział kochana? – zapytała z uśmieszkiem.
- Tak, nie. Może. Nie twoja sprawa – powiedziałam i spuściłam głowę.
- Spoko, nie chcesz nie mów.
Lekcja biegła po woli, wręcz się ciągnęła. Ciągle myślałam o jego gorących ustach i o tym co powiedział rano „KOCHAM CIĘ” odbijało się echem w mojej głowie.
- Muszę się trzymać zdaleka – powiedziałam szeptem.
- Nie musisz, ale chcesz. A to różnica – powiedziała Ana.
- On jest moim nauczycielem.
- Tylko przez rok, no i nie jest nauczycielem a jest z programu młodych brytyjczyków – wycedziła.
- Skąd to wiesz?!
- Moja ciocia jest sekretarką, zapomniałaś – powiedziała z uśmieszkiem.
- To coś zmienia? Nauczyciel czy młody zdolny?!
- Tak z młodym zdolnym możesz się umówić i nic wam nie zrobią – powiedziała. W mojej głowie zaczęły pojawiać się piękne obrazy, które szybko odrzuciłam.
- Nie, nie i koniec… - powiedziałam ciut za głośno, ale usłyszał mnie tylko Louis który właśnie stanął koło naszej ławki.
- Wszystko porządku ? - zapytał cicho Pokiwałam głowa popatrzył na mnie niepewny i odszedł od nas.                        Podszedł do biurka i usiadł. Zadał nam kilka zadań a sam zaczął przeglądać dziennik, notes a w końcu internet… W takim nic nie robieniu minęły mi pozostałe lekcje, w końcu mogłam iść do domu zamknąć się i zacząć płakać. Lou chyba postanowił trzymać się ode mnie z daleka. Nie widziałam go od skończenia z nim lekcji, teraz w drodze do domu też się na niego nie natknęłam. Przed domem także nie stał jego samochód. Może zrozumiał…
Wcale nie chcesz by rozumiał – odezwał się głos w mojej głowie – chcesz by tu był, by cię przytulił, pocałował…

Part 2.

- Jestem Louis – powiedział, a mi serce stanęło.
- Myślałam że jesteś Bóg Sexu – walnęła Clara, klasowa lizuska. Bogata, nawet bardzo bogata, ale nielubiana.
- Myślałem że jesteśmy w szkole panienko… Devins – powiedział po czym kontynuował – w tym roku czeka nas wiele pracy, ale liczę na to że mi pomożecie.
Po tych słowach w klasie rozległ się śmiech, nawet Louisowi udzielił się nasz dobry humor…
- A teraz wracając do szkoły – kontynuował – na e-mailu klasowym macie plan lekcji i rozkład przyszłego tygodnia, sądzę że już wiecie że od środy do przyszłego wtorku poza wami nikogo w tej szkole nie będzie. Liczę a to że nie będzie żadnych problemów. Na tablicy jest zapisany mój adres e-mail. Są jakieś pytania?
- Możemy się z panem umówić? – no tak, to oczywiście Clara.
- Myślałem że już to sobie wyjaśniliśmy, jestem nauczycielem a nie facetem z randki w ciemno panno Devans. A może już pani chce wezwanie dla rodziców? – powiedział po czym posłał jej zwycięski uśmiech. Cała klasa płakała ze śmiechu a Clara była purpurowa na policzkach.
Po dłuższym wgapianiu się w nowego nauczyciela i rozmyślaniu zapaliła mi się lampka w głowie.
- Ana - szturchnęłam ją lekko. - Jak on ma na imię?
- Louis a co ? - popatrzyła na mnie.
-Ana, Louis... - pokazałam jej gestem aby pomyślała.
- Czy ty myślisz że to Louis 'Tommo' Tomlinson ? - zapytała z zaciekawieniem
-Tak ale co on by tu robił są troche podobni ale raczej to nie on - znowu zaczęłam się w niego wpatrywać kiedy nasze spojrzenia się spotkały, spuściłam szybko wzrok oblewając sie rumieńcami.
- Co to było? - zapytała Ana
- Ale co? - udawałam że nie wiem o co chodzi.
- Oblaliście się rumieńcem.
- Oblaliśmy? My? - zapytałam - a nie raczej JA?
- Nie, no popatrz. Przecież on jest purpurowy po twarzy.
- Pewnie żadna laska się...
- Błagam cię, widzisz jakie z niego ciacho?! Każda się na niego gapi. Nawet tu teraz. W klasie. A on się oblewa rumieńcem pod twoim spojrzeniem - powiedziała spokojnie Ana.
- Przesadzasz - odparłam po czym dalej słuchałam, ale nie słuchałam nowego nauczyciela. Jego gesty, jego akcent tak bardzo przypominały mi Tommo, że miałam ochotę do niego podejść i w prost zapytać „Ty jesteś Louis "Tommo" Tomlinson?”
- Ej, ej - usłyszałam szept Josh’a - Idziesz z nami?
- Gdzie? - zapytałam
- Do tego nowego baru, kolega tam pracuje sprzeda nam po drinku.
- Nam czyli... - dopytywałam dalej.
- No mi, Mickowi, Anie... I tobie jeśli pójdziesz.
- Hmmmm... Z chęcią - odparłam i chwyciłam torebkę. Louis skończył mówić a my wyszliśmy z klasy i poszliśmy do nowego klubu.
Gdy wychodziliśmy ze szkoły wpadłam na Louisa... I zowu te głupie rumieńce. Szybko go wyminęłam. Szliśmy drogą i chłopacy zaczęli temat.
- Nina ? - zapytał niepewnie Josh.
- Tak?- odpowiedziałam
- Dziewczyno Louis się w tobie zakochał, obydwoje oblaliście się rumieńcami jak wasze spojrzenia się złączyły - wycedził Josh
- Nie prawda Josh- szybko zaprzeczyłam
- Ale Nina na prawdę on się oblał rumieńcem już w klasie, a później jak na schodach na siebie wpadliście to nie mógł oderwać oczu od ciebie - powiedziała Ana..
- On jest nauczycielem a ja uczennicą - powiedziałam szybko
- To nie zmienia faktu że on jest facetem a ty dziewczyną - powiedział Mick.
- Wszystko utrudnia, przecież mogli by go zamknąć albo zwolnić - powiedziałam szybko.
- Nie przesadzasz? - zapytał Josh
- Nie, o co wam chodzi jesteście zazdrośni?! - zaczynałam już krzyczeć.
- Nie, po prostu chcemy twojego szczęścia - powiedzieli razem.
- Myślicie że moim szczęściem jest mój nauczyciel?! Mój wychowawca?! - to było dziwne, ale nie czułam na nich złości, czułam ją na siebie.
- Nie ważne. On po prostu się zakochał. Nie musisz z tym nic robić, ale wiedz... - zaczęła Ana - zresztą nie ważne - szybko skończyła pod moim wzrokiem.
- Idziemy się napić? Teraz przydadzą mi się dwa nie jeden drink - powiedziałam i stanęłam przed drzwiami klubu.
Weszliśmy do klubu zaczęliśmy tańczyć i dobrze się bawić. Po czwartej rundzie ledwo stałam na nogach. Te drinki były mocne a do tego stres, zmęczenie, później szybkie upicie zdziałało swoje.
- Ana, odprowadzisz mnie do domu ? – spytałam chwiejąc się, jak dobrze że ona nie pije.
- Oczywiście tylko powiem chłopakom.
- Jasne - odpowiedziałam i usiadłam na krześle.
- Nina boshe dziewczyno coś ty ze sobą zrobiłam – usłyszałam nagle męski głos za swoimi plecami, chciałam się odwrócić, ale o mało nie spadłam.
- Lou… Louis – wydukałam gdy już przytrzymując mnie odwrócił twarzą do siebie – znaczy panie Louisie… - szybko się poprawiłam przypominając sobie że jest moim nauczycielem.
- Boshe, dziewczyno. Czemu się upiłaś? Nie musisz mi mówić pan, jestem Louis – odpowiedziała a na jego twarzy pojawił się uśmiech i… RUMIENIEC.
- Ty się rumienisz – powiedziałam odurzona alkoholem.
- Ty też – powiedział lekko speszony.
- Ja… Ja… Ja… - zaczęłam.
- Tak, rozumiem. Ty – odpowiedział nieco przygaszony – odprowadzić cię?
- Jeśli możesz, chociaż Ana miała to zrobić.
- Z chęcią odstąpię zaszczytu panu Louisowi, ale do siebie do domu nie możesz wrócić – powiedziała moja przyjaciółka materializując się przede mną.
- Mogę ją wziąć do siebie – odparł Louis – nie bój się, nie zgwałcę twojej przyjaciółki. Chcę…. Chcę…. Chcę pomóc – wyjąkał w końcu.
- Oczywiście że nie zgwałci jej pan… znaczy nie zgwałcisz jej – powiedziała Ana, poprawiając się gdy zobaczyła jego spojrzenie.
- To z kim idę? – zapytałam lekko zmieszana i odurzona przez alkohol.
- Ze mną – odparł Louis.
- A u mnie jak by co nocowałaś – powiedziała Ana.
- Yhym – powiedziałam prawie zasypiając.
Louis zaprowadził mnie do swojego samochodu, całkiem ładnego jak na pensje nauczyciela i zawiózł do swojego mieszkania. Także za drogiego jak na zwykłego nauczyciela.
Do jego domu, właściwie mieszkania czy właściwie apartamentu  jechaliśmy jakieś trzydzieści minut, oczywiście zasnęłam podczas jazdy z powodu alkoholu. Louis wziął mnie delikatnie na ręce i zaniósł do swojego mieszkania.
-Louis ? Masz coś do picia? - powiedziałam przebudzając się, leżąc już na jego łóżku.
-Tak zaraz ci coś dam a tu masz bluzkę przebież się – wyciągnął z szafki i podał mi swoją koszulę.
- Ohh, ok dzięki – odparłam
- Coś nie tak? – zapytał zaniepokojony.
- Szczerze? Wolałabym tą którą masz na sobie, przynajmniej pachnie tobą – powiedziałam po czym zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam.
- Em… Serio…? – zapytał oblewając się rumieńcem,
- Jasne – znowu najpierw powiedziałam a potem pomyślałam. I wtedy Louis odpiął guziki i ściągnął z siebie koszulę, po czym mi ją podał.
- Proszę bardzo – powiedział, pochylił się i cmoknął mnie w głowę. W moim brzuchu zaczęły wirować motyle, oblałam się rumieńcem. On jednak też to zrobił, co mnie lekko pocieszyło. Szybko wyszedł z pokoju i jak sądzę poszedł do kuchni. Po chwili wrócił z 2 szklankami butelką wody i dwoma butelkami soku pomarańczowego.
- Nie wiem co lubisz, więc przyniosłem wodę i sok – powiedział podając mi po jednej butelce obu napojów. Sam otworzył sobie sok pomarańczowy i nalał napoju do szklanki, drugą podając mi.
- Słodki czy nie – zapytałam wskazując na butelkę soku.
- Nie, wolę naturalne ale jeśli… - zaczął ale ja już odkręciła butelkę i nalałam sobie do szklanki.
- To dobrze, też takie wolę – odparłam i zrobiłam duży łyk napoju.
- Smakuje? – zapytał.
- Tak, przepraszam za kłopot – powiedziałam.
- To żaden kłopot, a teraz śpij – powiedział po czym położył mnie i przykrył kołdrą.
Lou położył się obok mnie i mocno się wtulił, tak jakby się bał że w nocy ucieknę. Zasnęliśmy oboje wtuleni w siebie. W nocy obudziłam się z pilną potrzebą pójścia do łazienki zapomniałam że Louis leży obok mnie, mocno się przytulając, przez co gdy chciałam wstać przebudził się.
- Gdzie idziesz – zapytał zaspany.
- Do łazienki – i wtedy przypomniałam sobie że właściwie to ja nawet nie wiem gdzie ona jest – a tak właściwie to gdzie…
- Chodź, pokażę ci – powiedział Lou i wstał z łóżka. Chwycił moją dłoń, a w moim brzuchu znów zaczęły wirować motyle. Odwzajemniłam uścisk a na jego twarzy pojawił się znajomy purpurowy kolor. Nagle stanął pokazując mi drzwi.
- Zaczekam tu – powiedział po czym zamknął za mną drzwi. Tak jak powiedział, stał przed drzwiami gdy wyszłam z łazienki. Ponownie chwycił moją dłoń i pociągnął za sobą do sypialni… Zerknęłam na zegarek, wskazywał 5:40, choć wydawało mi się że jest jeszcze wcześniej, za 3 godziny powinnam wstać. Do szkoły miałam na 11:30. Popatrzyłam na niego znacząco.
- Chcesz się jeszcze położyć? – zapytał.
- Z chęcią, ale ty nie śpieszysz się do szkoły? – zapytałam
- Pierwszą lekcję mam z twoją klasą o 11:30 – powiedział i zniszczył tym samym to wszystko, już prawie zapomniałam że jest moim nauczycielem. Przypomniałam sobie że mamy splecione dłonie. Chciałam wyciągnąć dłoń z jego uścisku, ale on tylko przyciągnął mnie do siebie.
- Nino. Ja… Ja… Naprawdę chciałbym tego nie czuć, ale jak tylko Cię zobaczyłem to zrozumiałem że jesteś dla mnie wszystkim. Proszę nie odrzucaj mnie dlatego że jestem nauczycielem. Właściwie mam 22 lata, jestem z programu dla młodych ludzi – o boże i nawet wiek zgadzał mu się z Tommem, to takie piękne – jeśli chcesz to zrezygnuje. Chce tylko ciebie – powiedział po czym przyciągnął mnie bliżej siebie i złożył namiętny pocałunek na moich ustach… To było takie piękne. W moim brzuchu wirowały motyle, moje ciało przeszywał przyjemny prąd. Po chwili on mnie puścił i odsunął od siebie.
- Dlaczego przerwałeś – zapytałam.
- Bo… Sam nie wiem – powiedział po czym ponownie złożył pocałunek na moich ustach.
- Powinnam iść do domu – powiedziałam po chwili odrywając się od niego.
- Odwiozę cię - zaproponował.
- Ja, ja nie wiem. Nie wiem czy to odpowiednie - wybąkałam.
- Uciekasz? - zapytał a w jego oczach zagościł smutek.
- Ty, ja. Ty jesteś nauczycielem, MOIM nauczycielem. Ja uczennicą, TWOJĄ uczennicą - powiedziałam podkreślając dwa słowa, MOIM i TWOJĄ.
- A jeśli odejdę? - zapytał łamiącym się głosem
- To nic nie zmieni, nie będę potrafiła być z kimś kto miał mnie uczyć. Ja przepraszam - powiedziałam i odwróciłam się od niego by nie widział moich łez.
- Nie, proszę nie płacz - powiedział podchodząc do mnie, mocno mnie przytulił i otarł moje łzy - chodź odwiozę cię.
- Dziękuję panu. Dziękuję Ci - poprawiłam się po chwili.
- A możemy być przyjaciółmi - zapytał z nadzieją w głosie.
- Myślę że na razie powinno zostać tak jak jest, ty jesteś moim nauczycielem ja twoją uczennicą. Tak będzie lepiej, będzie bezpieczniej - powiedziałam.
Louis chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce. Nie wyrwałam ręki. Wiedziałam że to ostatni raz, pragnęłam czuć jego bliskość po raz ostatni. Trzymając go, ruszyłam w stronę drzwi a później samochodu.

Part 1.

        Siedziałam przy stole w kuchni i tępo patrzyłam się w telefon. Tak znowu nadszedł ten dzień... Pierwszy dzień szkoły już jutro, nie mogłam w to uwierzyć. Ciągle żyłam wakacjami i niezapomnianymi chwilami z moimi przyjaciółkami. Teraz siedziałam w domu, w nowym domu pod Londynem i tępo patrzyłam się w ekran telefonu. Zegar wskazywał 7:14, nie wiem czemu nie śpię. Obudziłam się i nie mogłam zasnąć więc zeszłam na dół i zrobiłam sobie płatki z mlekiem... Moja mama była w pracy, ojciec nie żył. Po policzku spłynęły mi pojedyncze łzy na wspomnienie wypadku który zdarzył się niespełna 14 miesięcy temu...
Cała moja rodzina przeżyła boleśnie ten wypadek, mój ojciec wcale nie był starym człowiekiem, miał przed sobą całe życie, które skończyło się zdecydowanie za wcześnie.
Nagle zadzwonił mój telefon który obudził mnie z moich rozmyśleń, to była jedna z moich przyjaciółek... Odebrałam niechętnie.
- Hejka co tam ? – odezwał się w słuchawce głos mojej przyjaciółki Any
- No Hej ostatni dzień wakacji – wybąkałam niechętnie, pragnąc zakończyć tą rozmowę.
- Tak, może idziemy dzisiaj na zakupy z okazji ostatniego dnia wolności ? – widać było że ma świetny humor w przeciwieństwie do mnie.
- Z tobą zawsze kochanie – odpowiedziałam niemrawo.
- To o 15 u Ciebie będę. Pa – powiedziała i się rozłączyła.
- Ok, pa - powiedziałam do pustej już słuchawki, po czym odłożyłam telefon na stół.
       Skończyłam jeść i zaniosłam naczynia do zlewu, opłukałam miskę i odstawiłam na bok. Zgarnęłam telefon z blatu i powolnym krokiem powlokłam się do pokoju, gdzie zamknęłam za sobą drzwi i puściłam na cały regulator wieży moje ulubione piosenki. Zatraciłam się w muzyce i sprzątaniu pokoju. Nie zauważyłam nawet kiedy wróciła mama, ani tego że zegar wskazywał już dwunastą... Szybko wzięłam worek ze śmieciami i wyniosłam przed dom. Usiadłam koło mamy na kanapie, ona już wiedziała.
- To ile potrzebujesz? - zapytała jak tylko odwróciłam się do niej twarzą.
- No, tak właściwie to nie wiem. Przydałaby się torba i kilka ciuszków - odpowiedziałam.
- A w liczbie to ile? - zapytała moja mama, sprowadzając wszystko do jednego, do PIENIĘDZY. Wiem że od śmierci ojca wiedzie nam się gorzej, ale nie aż tak źle...
- Około 300-400 funtów - powiedziałam, wiedziałam że to dużo ale ubrania kupowałam tylko 2 razy do roku początkiem roku szkolnego i jego końcem.
Mama niechętnie dała mi pieniądze. Cmoknęłam ją w policzek i szybkim krokiem poszłam do łazienki się odświeżyć. Chłodna woda spływająca po moich ramionach obudziła mnie i otrzeźwiła z dziwnego stanu w jakim byłam od rana. Po 30 minutach wyszłam spod prysznica jak nowo narodzona. Szybko wysuszyłam włosy, ubrałam białą bluzkę z sercem i krótkie spodenki (https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash4/480678_484915928228233_1877675584_n.jpg) , dobrałam do tego dodatki… Na twarz nałożyłam delikatny makijaż. Zerknęłam na zegarek ten wskazywał na 14.55 ...
Powoli ruszyłam w stronę drzwi wejściowych, nie zdążyłam jeszcze wyjść a już stała w nich Ana.
- Hej - powiedziała i cmoknęła mnie w policzek
- Hej...
- Gotowa?
- Jasne, tylko poprawię włosy i możemy wychodzić - powiedziałam zakładając za ucho kosmyk niesfornych włosów i nakładając na usta błyszczyk. Zabrałam kurteczę z wieszaka stojącego przy drzwiach, gdyż nie wiedziałam o której wrócimy a późne wieczory były już chłodne, i klucze leżące na komodzie po czym wraz z przyjaciółką opuściłam dom.
Ruszyłyśmy spacerkiem w stronę najbliższego centrum handlowego. Pogoda była niezwykle ładna. Idąc jak zwykle śmiałyśmy się, a właściwie płakałyśmy ze śmiechu. Ludzie dziwnie się na nas patrzyli trochę się nas bojąc, trochę bojąc się o nas a trochę nam współczując... Gdy doszłyśmy do celu nie miałyśmy pojęcia który sklep pierwszy odwiedzić, wiele z znajdujących się tutaj sklepów jest naszymi ulubionymi. Zdecydowałyśmy się że zaczniemy od Hous’a a potem pójdziemy po kolei aż do kawiarni w której przysiądziemy na chwilę by ruszyć dalej.
        Już w pierwszym sklepie wybrałam kilka rzeczy dla siebie. Kupiłam tylko 3 z nich, opuściłam sklep będąc ciągle w posiadaniu 320 funtów, byłam z tego zadowolona. W kolejnych sklepach niewiele kupiłyśmy. Za to dużo przymierzyłyśmy i pstryknęłyśmy sobie wiele fotek. Tak, to był dobry pomysł by wybrać się z Aną na zakupy - ona wiedziała jak mi pomóc.
- Bałam się że odmówisz - powiedziała w końcu.
- Czego? -
- Że nie będziesz chciała iść, słyszałam po twoim głosie że myślałaś o tacie - powiedziała na jednym oddechu. Jak ona mnie dobrze zna, to mnie czasem przeraża.
- Trochę - odparłam.
- Musisz się w końcu zabawić i przestać o tym myśleć. Słyszałaś że Stay idzie na macierzyńskie? Ma przyjść jakiś staruch w jej zastępstwie. Matma już nie będzie taka fajna - szybko zmieniła temat, za to byłam jej wdzięczna.
- Serio? Lubiłam ją, miałam przy niej 4 na półrocze i 5 na koniec - odparłam ze łzą w oku.
- No właśnie wiem - powiedziała Ana
Nagle w jednym ze sklepów zobaczyłam bluzę z One Direction mojego ulubionego zespól zawsze chciałam taką mieć, jednak nigdy nie miałam na nią kasy. Ana widząc mój wzrok pociągła mnie w stronę bluz...
-No to którą wybierasz ?- powiedziała przygryzając wargę.
-Hmm.. Nie wiem ale chyba tą z kapturem - odpowiedziałam uśmiechając się i ściągając szarą bluzę z napisem One Band One Dream One Direction i zdjęciem chłopaków. Szybko przeciągnęłam ją przez głowę, była idealna jakby szyta specjalnie dla mnie. Zerknęłam na metkę, o boshe 75 funtów, co prawda miałam jeszcze pieniądze ale to było dużo. Ana podążyła za moi wzrokiem.
- Dołożę ci – powiedziała…
- No nie wiem – szybko odparłam, nie chcąc pożyczać od niej pieniędzy.
- Nina nie bądź taka, chce ci pomóc. To twój ulubiony zespół. Wiem jaką masz sytuację, przyjaźnimy się. Proszę przyjmij połowę – powiedziała i dała mi do ręki 35 funtów. Sama nie miała za ciekawie, ogólnie na wszystko było ją stać ale matka miała by problem by opłacić jej 100% studiów, dlatego Ana starała się o stypendium.
- No ale… - zaczęłam
- Nina, ty dla mnie tyle robisz. Pozwól mi zapłacić połowę za twoją bluzę. Niech to będzie prezent na urodziny, które masz za 2 miesiące.
- No… Dobra – poddałam się, ona miała więcej kasy niż ja. Pomijając studia zawsze miała co chciała.
- Dzięki Bogu.
Gdy już zapłaciłyśmy za bluzę udałyśmy się do kawiarni ja zamówiłam capuccino z czekoladą i bitą śmietaną a Ana late z podwójną pianką. Chwile rozmawiałyśmy nim kelnerka przyniosła nam nasze napoje.
Po czym znowu wróciłyśmy do rozmowy, dużo się uśmiałyśmy siedząc tak przez pół godziny. Z Aną nigdy się nie wie kiedy upływa czas. To taki plus przyjaźni z nią, ona sprawia że czas staje w miejscu a ty możesz poczuć się wolna.
- Idziemy dalej? - zapytałam widząc że ona także nic już nie ma w szklance.
- Jasne, czekaj zapłacę.
- Pół na pół - zasugerowałam.
- Jasne, to po 3,5 funta - odparła Położyłyśmy pieniądze na spodku i odeszłyśmy.
Po dwóch kolejnych godzinach chodzenia po sklepach wyszłyśmy z centrum handlowego... Szłyśmy powolnym krokiem do domów, po drodze spotkałyśmy kilku naszych znajomych. Jak to z naszą paczką nie odbyło się bez głośnych rozmów i śmiechów, byliśmy elitą szkoły zobowiązywało to nas do przestrzegania pewnych zasad ale dawało też więcej swobody... Po 30 minutach doszłyśmy do mnie pożegnałam się z Aną całusem w policzek. Weszłam do domu, od razu udałam się do swojego pokoju. Postanowiłam poszukać ciuchów na jutro. Wybrałam czarną zwiewną sukienkę i białe baleriny (mniej więcej - http://i1168.photobucket.com/albums/r490/Sweet_Svi/koronkakliny.png) . Po czym poszłam się umyć, po godzinie wyszłam z łazienki ubrana, uczesana w luźny kok. Zegar wskazywał dwudziestą pierwszą. Zeszłam na dół zjadłam kolacje i chwile porozmawiałam z mamą po czym udałam się do swojego pokoju spać.
           W nocy ciągle śniłam o Liam'ie, moim ulubieńcu z zespołu. Śnił mi się koncert i to że wciągnął mnie na scenę. Obudziłam się 25 po drugiej w nocy cała spocona i przestraszona. Nie pamiętałam co się stało w śnie, ale wiedziałam że to było coś złego. Wyciągnęłam mp3 z szuflady przy biurku i puściłam wszystkie ich piosenki jakie miałam. Zasnęłam wsłuchana w anielskie głosy. Gdy zadzwonił budzik była 8, rozpoczęcie nauki miało odbyć się o 11 w auli po czym mieliśmy przejść do swoich klas. Moja wychowawczyni była na macierzyńskim więc nie wiedziałam kto zajmie się naszą klasą. Szybko poszłam do łazienki i rozpuściłam włosy a moją twarz spowiły bujne loki, ubrałam wcześniej wybraną sukienkę i spryskałam włosy lakierem. Zrobiłam sobie delikatny makijaż i pomalowałam paznokcie na moim ulubionym srebrnym lakierem. Gdy skończyłam się przygotowywać a paznokcie były już suche zbliżała się 10, więc postanowiłam już wyjść. Zabrałam torebkę z portfelem i poszłam w kierunku szkoły wcześniej wstępując do swojej ulubionej kawiarni.
          Po drodze spotkałam Ane, Josha i Micka. Po 20 minutach byliśmy już w szkole. Apel ciągnął się niesamowicie co roku to samo z nudów zaczęłam gadać z Ana...
- Ej nie wiesz kto ma być naszym nowym nauczycielem i wychowawcą - zapytałam szeptem.
- No właśnie nie, liczyłam na to że ktoś nam tu powie - odparła z uśmiechem moje przyjaciółka.
- O czym tak szepczecie? - zapytała nagle Luna, włączając się do rozmowy.
- O naszym wychowawcy, nie wiesz kto to? - odpowiedziałam pytając przy okazji.
- A tak się składa że wiem. Jakiś facio po studiach, Luis czy jakoś tak. Niezłe ciacho, ale wiesz matematyk - odparła z uśmiechem na ustach. Tak jakbym nie wiedziała byłam w college'u ale to bardziej wyglądało jak studia, ciągle mieliśmy zajęcia z 2-3 nauczycielami, bardziej takie wykłady.
- No tak, ci najlepsi albo zostają nauczycielami... Albo księdzami - odparłam po czym wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Szczere - powiedział Joshe. Całe szczęście dyrektor nie zauważył naszego zachowania i kontynuował przydługawy już apel.
Po skończonym apelu dałyśmy kwiaty dyrektorowi, ten ‘zaszczyt’ przypadł mi jako przewodniczącej szkoły. Jak najszybciej zeszłam ze sceny i z oczu dyrektora po czym udałam się do klasy. Czułam się dziwnie jakby ktoś mnie obserwował, może to dyrektor a może któryś z nauczycieli. Może jednak usłyszeli nasz śmiech. Postanowiłam się tym nie dręczyć i udałam do klasy. Zamknęłam za sobą drzwi, wszyscy już siedzieli. Jako przewodnicząca klasy musiałam wygłosić przemowę, nie rozumiem dlaczego tak bardzo mnie lubiano skoro nie miałam tak dużo pieniędzy jak inni z tej klasy czy szkoły no ale nie kłóciłam się nigdy o to. Gdy skończyłam mówić do klasy wszedł nauczyciel, był… Przystojny, powalający. Tak te słowa doskonale go opisywały. Podziękował mi za przywitanie po czym usiadł na biurku, nie za biurkiem ale na nim i gorąco nas powitał w nowym roku.

Bohaterowie

Nina - główna bohaterka, zakochuje się w swoim nauczycielem, który nie jest
 tak na prawdę nauczycielem lecz jej idolem

Louis - znany piosenkarz, który na początku dla zabawy 
wciela się w rolę nauczyciela matematyki

Ana - najlepsza przyjaciółka Niny, która jako jedyna wie o jej związku

Harry, Liam, Niall, Zayn - przyjaciele Louisa, później też Niny...

Isa - mama Niny, kobieta która zaczyna robić karierę,
ku uciesze swojej córki

Więcej dostaniecie jak się pojawią :)