niedziela, 5 stycznia 2014

Part 2.

- Jestem Louis – powiedział, a mi serce stanęło.
- Myślałam że jesteś Bóg Sexu – walnęła Clara, klasowa lizuska. Bogata, nawet bardzo bogata, ale nielubiana.
- Myślałem że jesteśmy w szkole panienko… Devins – powiedział po czym kontynuował – w tym roku czeka nas wiele pracy, ale liczę na to że mi pomożecie.
Po tych słowach w klasie rozległ się śmiech, nawet Louisowi udzielił się nasz dobry humor…
- A teraz wracając do szkoły – kontynuował – na e-mailu klasowym macie plan lekcji i rozkład przyszłego tygodnia, sądzę że już wiecie że od środy do przyszłego wtorku poza wami nikogo w tej szkole nie będzie. Liczę a to że nie będzie żadnych problemów. Na tablicy jest zapisany mój adres e-mail. Są jakieś pytania?
- Możemy się z panem umówić? – no tak, to oczywiście Clara.
- Myślałem że już to sobie wyjaśniliśmy, jestem nauczycielem a nie facetem z randki w ciemno panno Devans. A może już pani chce wezwanie dla rodziców? – powiedział po czym posłał jej zwycięski uśmiech. Cała klasa płakała ze śmiechu a Clara była purpurowa na policzkach.
Po dłuższym wgapianiu się w nowego nauczyciela i rozmyślaniu zapaliła mi się lampka w głowie.
- Ana - szturchnęłam ją lekko. - Jak on ma na imię?
- Louis a co ? - popatrzyła na mnie.
-Ana, Louis... - pokazałam jej gestem aby pomyślała.
- Czy ty myślisz że to Louis 'Tommo' Tomlinson ? - zapytała z zaciekawieniem
-Tak ale co on by tu robił są troche podobni ale raczej to nie on - znowu zaczęłam się w niego wpatrywać kiedy nasze spojrzenia się spotkały, spuściłam szybko wzrok oblewając sie rumieńcami.
- Co to było? - zapytała Ana
- Ale co? - udawałam że nie wiem o co chodzi.
- Oblaliście się rumieńcem.
- Oblaliśmy? My? - zapytałam - a nie raczej JA?
- Nie, no popatrz. Przecież on jest purpurowy po twarzy.
- Pewnie żadna laska się...
- Błagam cię, widzisz jakie z niego ciacho?! Każda się na niego gapi. Nawet tu teraz. W klasie. A on się oblewa rumieńcem pod twoim spojrzeniem - powiedziała spokojnie Ana.
- Przesadzasz - odparłam po czym dalej słuchałam, ale nie słuchałam nowego nauczyciela. Jego gesty, jego akcent tak bardzo przypominały mi Tommo, że miałam ochotę do niego podejść i w prost zapytać „Ty jesteś Louis "Tommo" Tomlinson?”
- Ej, ej - usłyszałam szept Josh’a - Idziesz z nami?
- Gdzie? - zapytałam
- Do tego nowego baru, kolega tam pracuje sprzeda nam po drinku.
- Nam czyli... - dopytywałam dalej.
- No mi, Mickowi, Anie... I tobie jeśli pójdziesz.
- Hmmmm... Z chęcią - odparłam i chwyciłam torebkę. Louis skończył mówić a my wyszliśmy z klasy i poszliśmy do nowego klubu.
Gdy wychodziliśmy ze szkoły wpadłam na Louisa... I zowu te głupie rumieńce. Szybko go wyminęłam. Szliśmy drogą i chłopacy zaczęli temat.
- Nina ? - zapytał niepewnie Josh.
- Tak?- odpowiedziałam
- Dziewczyno Louis się w tobie zakochał, obydwoje oblaliście się rumieńcami jak wasze spojrzenia się złączyły - wycedził Josh
- Nie prawda Josh- szybko zaprzeczyłam
- Ale Nina na prawdę on się oblał rumieńcem już w klasie, a później jak na schodach na siebie wpadliście to nie mógł oderwać oczu od ciebie - powiedziała Ana..
- On jest nauczycielem a ja uczennicą - powiedziałam szybko
- To nie zmienia faktu że on jest facetem a ty dziewczyną - powiedział Mick.
- Wszystko utrudnia, przecież mogli by go zamknąć albo zwolnić - powiedziałam szybko.
- Nie przesadzasz? - zapytał Josh
- Nie, o co wam chodzi jesteście zazdrośni?! - zaczynałam już krzyczeć.
- Nie, po prostu chcemy twojego szczęścia - powiedzieli razem.
- Myślicie że moim szczęściem jest mój nauczyciel?! Mój wychowawca?! - to było dziwne, ale nie czułam na nich złości, czułam ją na siebie.
- Nie ważne. On po prostu się zakochał. Nie musisz z tym nic robić, ale wiedz... - zaczęła Ana - zresztą nie ważne - szybko skończyła pod moim wzrokiem.
- Idziemy się napić? Teraz przydadzą mi się dwa nie jeden drink - powiedziałam i stanęłam przed drzwiami klubu.
Weszliśmy do klubu zaczęliśmy tańczyć i dobrze się bawić. Po czwartej rundzie ledwo stałam na nogach. Te drinki były mocne a do tego stres, zmęczenie, później szybkie upicie zdziałało swoje.
- Ana, odprowadzisz mnie do domu ? – spytałam chwiejąc się, jak dobrze że ona nie pije.
- Oczywiście tylko powiem chłopakom.
- Jasne - odpowiedziałam i usiadłam na krześle.
- Nina boshe dziewczyno coś ty ze sobą zrobiłam – usłyszałam nagle męski głos za swoimi plecami, chciałam się odwrócić, ale o mało nie spadłam.
- Lou… Louis – wydukałam gdy już przytrzymując mnie odwrócił twarzą do siebie – znaczy panie Louisie… - szybko się poprawiłam przypominając sobie że jest moim nauczycielem.
- Boshe, dziewczyno. Czemu się upiłaś? Nie musisz mi mówić pan, jestem Louis – odpowiedziała a na jego twarzy pojawił się uśmiech i… RUMIENIEC.
- Ty się rumienisz – powiedziałam odurzona alkoholem.
- Ty też – powiedział lekko speszony.
- Ja… Ja… Ja… - zaczęłam.
- Tak, rozumiem. Ty – odpowiedział nieco przygaszony – odprowadzić cię?
- Jeśli możesz, chociaż Ana miała to zrobić.
- Z chęcią odstąpię zaszczytu panu Louisowi, ale do siebie do domu nie możesz wrócić – powiedziała moja przyjaciółka materializując się przede mną.
- Mogę ją wziąć do siebie – odparł Louis – nie bój się, nie zgwałcę twojej przyjaciółki. Chcę…. Chcę…. Chcę pomóc – wyjąkał w końcu.
- Oczywiście że nie zgwałci jej pan… znaczy nie zgwałcisz jej – powiedziała Ana, poprawiając się gdy zobaczyła jego spojrzenie.
- To z kim idę? – zapytałam lekko zmieszana i odurzona przez alkohol.
- Ze mną – odparł Louis.
- A u mnie jak by co nocowałaś – powiedziała Ana.
- Yhym – powiedziałam prawie zasypiając.
Louis zaprowadził mnie do swojego samochodu, całkiem ładnego jak na pensje nauczyciela i zawiózł do swojego mieszkania. Także za drogiego jak na zwykłego nauczyciela.
Do jego domu, właściwie mieszkania czy właściwie apartamentu  jechaliśmy jakieś trzydzieści minut, oczywiście zasnęłam podczas jazdy z powodu alkoholu. Louis wziął mnie delikatnie na ręce i zaniósł do swojego mieszkania.
-Louis ? Masz coś do picia? - powiedziałam przebudzając się, leżąc już na jego łóżku.
-Tak zaraz ci coś dam a tu masz bluzkę przebież się – wyciągnął z szafki i podał mi swoją koszulę.
- Ohh, ok dzięki – odparłam
- Coś nie tak? – zapytał zaniepokojony.
- Szczerze? Wolałabym tą którą masz na sobie, przynajmniej pachnie tobą – powiedziałam po czym zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam.
- Em… Serio…? – zapytał oblewając się rumieńcem,
- Jasne – znowu najpierw powiedziałam a potem pomyślałam. I wtedy Louis odpiął guziki i ściągnął z siebie koszulę, po czym mi ją podał.
- Proszę bardzo – powiedział, pochylił się i cmoknął mnie w głowę. W moim brzuchu zaczęły wirować motyle, oblałam się rumieńcem. On jednak też to zrobił, co mnie lekko pocieszyło. Szybko wyszedł z pokoju i jak sądzę poszedł do kuchni. Po chwili wrócił z 2 szklankami butelką wody i dwoma butelkami soku pomarańczowego.
- Nie wiem co lubisz, więc przyniosłem wodę i sok – powiedział podając mi po jednej butelce obu napojów. Sam otworzył sobie sok pomarańczowy i nalał napoju do szklanki, drugą podając mi.
- Słodki czy nie – zapytałam wskazując na butelkę soku.
- Nie, wolę naturalne ale jeśli… - zaczął ale ja już odkręciła butelkę i nalałam sobie do szklanki.
- To dobrze, też takie wolę – odparłam i zrobiłam duży łyk napoju.
- Smakuje? – zapytał.
- Tak, przepraszam za kłopot – powiedziałam.
- To żaden kłopot, a teraz śpij – powiedział po czym położył mnie i przykrył kołdrą.
Lou położył się obok mnie i mocno się wtulił, tak jakby się bał że w nocy ucieknę. Zasnęliśmy oboje wtuleni w siebie. W nocy obudziłam się z pilną potrzebą pójścia do łazienki zapomniałam że Louis leży obok mnie, mocno się przytulając, przez co gdy chciałam wstać przebudził się.
- Gdzie idziesz – zapytał zaspany.
- Do łazienki – i wtedy przypomniałam sobie że właściwie to ja nawet nie wiem gdzie ona jest – a tak właściwie to gdzie…
- Chodź, pokażę ci – powiedział Lou i wstał z łóżka. Chwycił moją dłoń, a w moim brzuchu znów zaczęły wirować motyle. Odwzajemniłam uścisk a na jego twarzy pojawił się znajomy purpurowy kolor. Nagle stanął pokazując mi drzwi.
- Zaczekam tu – powiedział po czym zamknął za mną drzwi. Tak jak powiedział, stał przed drzwiami gdy wyszłam z łazienki. Ponownie chwycił moją dłoń i pociągnął za sobą do sypialni… Zerknęłam na zegarek, wskazywał 5:40, choć wydawało mi się że jest jeszcze wcześniej, za 3 godziny powinnam wstać. Do szkoły miałam na 11:30. Popatrzyłam na niego znacząco.
- Chcesz się jeszcze położyć? – zapytał.
- Z chęcią, ale ty nie śpieszysz się do szkoły? – zapytałam
- Pierwszą lekcję mam z twoją klasą o 11:30 – powiedział i zniszczył tym samym to wszystko, już prawie zapomniałam że jest moim nauczycielem. Przypomniałam sobie że mamy splecione dłonie. Chciałam wyciągnąć dłoń z jego uścisku, ale on tylko przyciągnął mnie do siebie.
- Nino. Ja… Ja… Naprawdę chciałbym tego nie czuć, ale jak tylko Cię zobaczyłem to zrozumiałem że jesteś dla mnie wszystkim. Proszę nie odrzucaj mnie dlatego że jestem nauczycielem. Właściwie mam 22 lata, jestem z programu dla młodych ludzi – o boże i nawet wiek zgadzał mu się z Tommem, to takie piękne – jeśli chcesz to zrezygnuje. Chce tylko ciebie – powiedział po czym przyciągnął mnie bliżej siebie i złożył namiętny pocałunek na moich ustach… To było takie piękne. W moim brzuchu wirowały motyle, moje ciało przeszywał przyjemny prąd. Po chwili on mnie puścił i odsunął od siebie.
- Dlaczego przerwałeś – zapytałam.
- Bo… Sam nie wiem – powiedział po czym ponownie złożył pocałunek na moich ustach.
- Powinnam iść do domu – powiedziałam po chwili odrywając się od niego.
- Odwiozę cię - zaproponował.
- Ja, ja nie wiem. Nie wiem czy to odpowiednie - wybąkałam.
- Uciekasz? - zapytał a w jego oczach zagościł smutek.
- Ty, ja. Ty jesteś nauczycielem, MOIM nauczycielem. Ja uczennicą, TWOJĄ uczennicą - powiedziałam podkreślając dwa słowa, MOIM i TWOJĄ.
- A jeśli odejdę? - zapytał łamiącym się głosem
- To nic nie zmieni, nie będę potrafiła być z kimś kto miał mnie uczyć. Ja przepraszam - powiedziałam i odwróciłam się od niego by nie widział moich łez.
- Nie, proszę nie płacz - powiedział podchodząc do mnie, mocno mnie przytulił i otarł moje łzy - chodź odwiozę cię.
- Dziękuję panu. Dziękuję Ci - poprawiłam się po chwili.
- A możemy być przyjaciółmi - zapytał z nadzieją w głosie.
- Myślę że na razie powinno zostać tak jak jest, ty jesteś moim nauczycielem ja twoją uczennicą. Tak będzie lepiej, będzie bezpieczniej - powiedziałam.
Louis chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce. Nie wyrwałam ręki. Wiedziałam że to ostatni raz, pragnęłam czuć jego bliskość po raz ostatni. Trzymając go, ruszyłam w stronę drzwi a później samochodu.

1 komentarz:

  1. Zajebisty :) Kocham cię za to że piszesz ten blog. Masz wspaniały talent <3

    OdpowiedzUsuń