niedziela, 5 stycznia 2014

Part 1.

        Siedziałam przy stole w kuchni i tępo patrzyłam się w telefon. Tak znowu nadszedł ten dzień... Pierwszy dzień szkoły już jutro, nie mogłam w to uwierzyć. Ciągle żyłam wakacjami i niezapomnianymi chwilami z moimi przyjaciółkami. Teraz siedziałam w domu, w nowym domu pod Londynem i tępo patrzyłam się w ekran telefonu. Zegar wskazywał 7:14, nie wiem czemu nie śpię. Obudziłam się i nie mogłam zasnąć więc zeszłam na dół i zrobiłam sobie płatki z mlekiem... Moja mama była w pracy, ojciec nie żył. Po policzku spłynęły mi pojedyncze łzy na wspomnienie wypadku który zdarzył się niespełna 14 miesięcy temu...
Cała moja rodzina przeżyła boleśnie ten wypadek, mój ojciec wcale nie był starym człowiekiem, miał przed sobą całe życie, które skończyło się zdecydowanie za wcześnie.
Nagle zadzwonił mój telefon który obudził mnie z moich rozmyśleń, to była jedna z moich przyjaciółek... Odebrałam niechętnie.
- Hejka co tam ? – odezwał się w słuchawce głos mojej przyjaciółki Any
- No Hej ostatni dzień wakacji – wybąkałam niechętnie, pragnąc zakończyć tą rozmowę.
- Tak, może idziemy dzisiaj na zakupy z okazji ostatniego dnia wolności ? – widać było że ma świetny humor w przeciwieństwie do mnie.
- Z tobą zawsze kochanie – odpowiedziałam niemrawo.
- To o 15 u Ciebie będę. Pa – powiedziała i się rozłączyła.
- Ok, pa - powiedziałam do pustej już słuchawki, po czym odłożyłam telefon na stół.
       Skończyłam jeść i zaniosłam naczynia do zlewu, opłukałam miskę i odstawiłam na bok. Zgarnęłam telefon z blatu i powolnym krokiem powlokłam się do pokoju, gdzie zamknęłam za sobą drzwi i puściłam na cały regulator wieży moje ulubione piosenki. Zatraciłam się w muzyce i sprzątaniu pokoju. Nie zauważyłam nawet kiedy wróciła mama, ani tego że zegar wskazywał już dwunastą... Szybko wzięłam worek ze śmieciami i wyniosłam przed dom. Usiadłam koło mamy na kanapie, ona już wiedziała.
- To ile potrzebujesz? - zapytała jak tylko odwróciłam się do niej twarzą.
- No, tak właściwie to nie wiem. Przydałaby się torba i kilka ciuszków - odpowiedziałam.
- A w liczbie to ile? - zapytała moja mama, sprowadzając wszystko do jednego, do PIENIĘDZY. Wiem że od śmierci ojca wiedzie nam się gorzej, ale nie aż tak źle...
- Około 300-400 funtów - powiedziałam, wiedziałam że to dużo ale ubrania kupowałam tylko 2 razy do roku początkiem roku szkolnego i jego końcem.
Mama niechętnie dała mi pieniądze. Cmoknęłam ją w policzek i szybkim krokiem poszłam do łazienki się odświeżyć. Chłodna woda spływająca po moich ramionach obudziła mnie i otrzeźwiła z dziwnego stanu w jakim byłam od rana. Po 30 minutach wyszłam spod prysznica jak nowo narodzona. Szybko wysuszyłam włosy, ubrałam białą bluzkę z sercem i krótkie spodenki (https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash4/480678_484915928228233_1877675584_n.jpg) , dobrałam do tego dodatki… Na twarz nałożyłam delikatny makijaż. Zerknęłam na zegarek ten wskazywał na 14.55 ...
Powoli ruszyłam w stronę drzwi wejściowych, nie zdążyłam jeszcze wyjść a już stała w nich Ana.
- Hej - powiedziała i cmoknęła mnie w policzek
- Hej...
- Gotowa?
- Jasne, tylko poprawię włosy i możemy wychodzić - powiedziałam zakładając za ucho kosmyk niesfornych włosów i nakładając na usta błyszczyk. Zabrałam kurteczę z wieszaka stojącego przy drzwiach, gdyż nie wiedziałam o której wrócimy a późne wieczory były już chłodne, i klucze leżące na komodzie po czym wraz z przyjaciółką opuściłam dom.
Ruszyłyśmy spacerkiem w stronę najbliższego centrum handlowego. Pogoda była niezwykle ładna. Idąc jak zwykle śmiałyśmy się, a właściwie płakałyśmy ze śmiechu. Ludzie dziwnie się na nas patrzyli trochę się nas bojąc, trochę bojąc się o nas a trochę nam współczując... Gdy doszłyśmy do celu nie miałyśmy pojęcia który sklep pierwszy odwiedzić, wiele z znajdujących się tutaj sklepów jest naszymi ulubionymi. Zdecydowałyśmy się że zaczniemy od Hous’a a potem pójdziemy po kolei aż do kawiarni w której przysiądziemy na chwilę by ruszyć dalej.
        Już w pierwszym sklepie wybrałam kilka rzeczy dla siebie. Kupiłam tylko 3 z nich, opuściłam sklep będąc ciągle w posiadaniu 320 funtów, byłam z tego zadowolona. W kolejnych sklepach niewiele kupiłyśmy. Za to dużo przymierzyłyśmy i pstryknęłyśmy sobie wiele fotek. Tak, to był dobry pomysł by wybrać się z Aną na zakupy - ona wiedziała jak mi pomóc.
- Bałam się że odmówisz - powiedziała w końcu.
- Czego? -
- Że nie będziesz chciała iść, słyszałam po twoim głosie że myślałaś o tacie - powiedziała na jednym oddechu. Jak ona mnie dobrze zna, to mnie czasem przeraża.
- Trochę - odparłam.
- Musisz się w końcu zabawić i przestać o tym myśleć. Słyszałaś że Stay idzie na macierzyńskie? Ma przyjść jakiś staruch w jej zastępstwie. Matma już nie będzie taka fajna - szybko zmieniła temat, za to byłam jej wdzięczna.
- Serio? Lubiłam ją, miałam przy niej 4 na półrocze i 5 na koniec - odparłam ze łzą w oku.
- No właśnie wiem - powiedziała Ana
Nagle w jednym ze sklepów zobaczyłam bluzę z One Direction mojego ulubionego zespól zawsze chciałam taką mieć, jednak nigdy nie miałam na nią kasy. Ana widząc mój wzrok pociągła mnie w stronę bluz...
-No to którą wybierasz ?- powiedziała przygryzając wargę.
-Hmm.. Nie wiem ale chyba tą z kapturem - odpowiedziałam uśmiechając się i ściągając szarą bluzę z napisem One Band One Dream One Direction i zdjęciem chłopaków. Szybko przeciągnęłam ją przez głowę, była idealna jakby szyta specjalnie dla mnie. Zerknęłam na metkę, o boshe 75 funtów, co prawda miałam jeszcze pieniądze ale to było dużo. Ana podążyła za moi wzrokiem.
- Dołożę ci – powiedziała…
- No nie wiem – szybko odparłam, nie chcąc pożyczać od niej pieniędzy.
- Nina nie bądź taka, chce ci pomóc. To twój ulubiony zespół. Wiem jaką masz sytuację, przyjaźnimy się. Proszę przyjmij połowę – powiedziała i dała mi do ręki 35 funtów. Sama nie miała za ciekawie, ogólnie na wszystko było ją stać ale matka miała by problem by opłacić jej 100% studiów, dlatego Ana starała się o stypendium.
- No ale… - zaczęłam
- Nina, ty dla mnie tyle robisz. Pozwól mi zapłacić połowę za twoją bluzę. Niech to będzie prezent na urodziny, które masz za 2 miesiące.
- No… Dobra – poddałam się, ona miała więcej kasy niż ja. Pomijając studia zawsze miała co chciała.
- Dzięki Bogu.
Gdy już zapłaciłyśmy za bluzę udałyśmy się do kawiarni ja zamówiłam capuccino z czekoladą i bitą śmietaną a Ana late z podwójną pianką. Chwile rozmawiałyśmy nim kelnerka przyniosła nam nasze napoje.
Po czym znowu wróciłyśmy do rozmowy, dużo się uśmiałyśmy siedząc tak przez pół godziny. Z Aną nigdy się nie wie kiedy upływa czas. To taki plus przyjaźni z nią, ona sprawia że czas staje w miejscu a ty możesz poczuć się wolna.
- Idziemy dalej? - zapytałam widząc że ona także nic już nie ma w szklance.
- Jasne, czekaj zapłacę.
- Pół na pół - zasugerowałam.
- Jasne, to po 3,5 funta - odparła Położyłyśmy pieniądze na spodku i odeszłyśmy.
Po dwóch kolejnych godzinach chodzenia po sklepach wyszłyśmy z centrum handlowego... Szłyśmy powolnym krokiem do domów, po drodze spotkałyśmy kilku naszych znajomych. Jak to z naszą paczką nie odbyło się bez głośnych rozmów i śmiechów, byliśmy elitą szkoły zobowiązywało to nas do przestrzegania pewnych zasad ale dawało też więcej swobody... Po 30 minutach doszłyśmy do mnie pożegnałam się z Aną całusem w policzek. Weszłam do domu, od razu udałam się do swojego pokoju. Postanowiłam poszukać ciuchów na jutro. Wybrałam czarną zwiewną sukienkę i białe baleriny (mniej więcej - http://i1168.photobucket.com/albums/r490/Sweet_Svi/koronkakliny.png) . Po czym poszłam się umyć, po godzinie wyszłam z łazienki ubrana, uczesana w luźny kok. Zegar wskazywał dwudziestą pierwszą. Zeszłam na dół zjadłam kolacje i chwile porozmawiałam z mamą po czym udałam się do swojego pokoju spać.
           W nocy ciągle śniłam o Liam'ie, moim ulubieńcu z zespołu. Śnił mi się koncert i to że wciągnął mnie na scenę. Obudziłam się 25 po drugiej w nocy cała spocona i przestraszona. Nie pamiętałam co się stało w śnie, ale wiedziałam że to było coś złego. Wyciągnęłam mp3 z szuflady przy biurku i puściłam wszystkie ich piosenki jakie miałam. Zasnęłam wsłuchana w anielskie głosy. Gdy zadzwonił budzik była 8, rozpoczęcie nauki miało odbyć się o 11 w auli po czym mieliśmy przejść do swoich klas. Moja wychowawczyni była na macierzyńskim więc nie wiedziałam kto zajmie się naszą klasą. Szybko poszłam do łazienki i rozpuściłam włosy a moją twarz spowiły bujne loki, ubrałam wcześniej wybraną sukienkę i spryskałam włosy lakierem. Zrobiłam sobie delikatny makijaż i pomalowałam paznokcie na moim ulubionym srebrnym lakierem. Gdy skończyłam się przygotowywać a paznokcie były już suche zbliżała się 10, więc postanowiłam już wyjść. Zabrałam torebkę z portfelem i poszłam w kierunku szkoły wcześniej wstępując do swojej ulubionej kawiarni.
          Po drodze spotkałam Ane, Josha i Micka. Po 20 minutach byliśmy już w szkole. Apel ciągnął się niesamowicie co roku to samo z nudów zaczęłam gadać z Ana...
- Ej nie wiesz kto ma być naszym nowym nauczycielem i wychowawcą - zapytałam szeptem.
- No właśnie nie, liczyłam na to że ktoś nam tu powie - odparła z uśmiechem moje przyjaciółka.
- O czym tak szepczecie? - zapytała nagle Luna, włączając się do rozmowy.
- O naszym wychowawcy, nie wiesz kto to? - odpowiedziałam pytając przy okazji.
- A tak się składa że wiem. Jakiś facio po studiach, Luis czy jakoś tak. Niezłe ciacho, ale wiesz matematyk - odparła z uśmiechem na ustach. Tak jakbym nie wiedziała byłam w college'u ale to bardziej wyglądało jak studia, ciągle mieliśmy zajęcia z 2-3 nauczycielami, bardziej takie wykłady.
- No tak, ci najlepsi albo zostają nauczycielami... Albo księdzami - odparłam po czym wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Szczere - powiedział Joshe. Całe szczęście dyrektor nie zauważył naszego zachowania i kontynuował przydługawy już apel.
Po skończonym apelu dałyśmy kwiaty dyrektorowi, ten ‘zaszczyt’ przypadł mi jako przewodniczącej szkoły. Jak najszybciej zeszłam ze sceny i z oczu dyrektora po czym udałam się do klasy. Czułam się dziwnie jakby ktoś mnie obserwował, może to dyrektor a może któryś z nauczycieli. Może jednak usłyszeli nasz śmiech. Postanowiłam się tym nie dręczyć i udałam do klasy. Zamknęłam za sobą drzwi, wszyscy już siedzieli. Jako przewodnicząca klasy musiałam wygłosić przemowę, nie rozumiem dlaczego tak bardzo mnie lubiano skoro nie miałam tak dużo pieniędzy jak inni z tej klasy czy szkoły no ale nie kłóciłam się nigdy o to. Gdy skończyłam mówić do klasy wszedł nauczyciel, był… Przystojny, powalający. Tak te słowa doskonale go opisywały. Podziękował mi za przywitanie po czym usiadł na biurku, nie za biurkiem ale na nim i gorąco nas powitał w nowym roku.

3 komentarze:

  1. Omom... Świetnie się zaczyna! Uwielbiam to opowiadanie! Zresztą Ciebie i twój pomysł też. Masz wielki talent. Chciałabym już 2 rozdział :) Ah... Te moje zachcianki ;) Czekam na next. Pozdrawiam, życzę weny Niati <3

    OdpowiedzUsuń